START AKTUALNOŚCI O NAS KONTAKT  DOŁĄCZ DO NAS


"Praca sędziego rodzinnego..." edycja 2014. Konkursowa praca Krystyny Mizak

Kim jest sędzia, kim jest sędzia rodzinny?

Czy powyższe pytanie wymaga odpowiedzi?

Przecież to oczywiste. Tak odpowie każdy kto choć trochę rozumie czym jest trzecia władza w państwie.

Natomiast ta trzecia władza w takim codziennym wymiarze to ludzie, którzy mają uczucia, emocje, humory, dotykają ich choroby, problemy rodzinne.

A sędzia rodzinny? To sędzia, który obok stosowania prawa, styka się przede wszystkim z człowiekiem (dużym i mniejszym) z jego problemami, słabościami, niedojrzałością, brakiem świadomości co do odpowiedzialności za los mniejszego człowieka.

Dla sędziego rodzinnego człowiek to szczególnie istotny aspekt w jego pracy.

Nie będę szczególnie odkrywcza w tym co piszę, ale warto jednak wyartykułować, że praca sędziego rodzinnego to odwieczny dylemat dotyczący tego "czy dobrze robię zabierając dziecko z jego domu rodzinnego ?"

Czy definitywnie niedobry jest tato lub mama, który/która pije przez pierwszy tydzień po otrzymaniu wynagrodzenia, a potem jest już trzeźwy/a i okazuje dziecku miłość, troskę, przytula, czyta bajki na dobranoc. A że kanapki do szkoły są uboższe, bo nie ma w nich szynki , a że nie ma modnych ubrań czy książek, bo pieniądze wydano na alkohol?

Czy ważniejsze jest żeby dziecko było w placówce bo tam ma lepiej, bo będzie czysto ubrane, wyposażone w książki, przybory szkolne i kanapki ?

A co z uczuciami tego mniejszego człowieka, z jego miłością do mamy, taty?

Jakie kryterium jest najważniejsze? Każdy mądry powie "dobro dziecka" .

Takie kryterium to dopiero dylemat.

Oczywiście w literaturze i judykaturze jest szereg wskazówek i wyznaczników dotyczących dylematu.

W szczególności według Słownika Języka Polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN "Dylemat: sytuacja wymagająca trudnego wyboru między dwiema różnymi możliwościami; problem, alternatywa".

Tyle tylko, że to sędzia rodzinny ma obowiązek rozstrzygnąć w konkretnej sprawie w taki sposób by "dobro dziecka" zrealizować i ochronić, czyli rozwiązać dylemat.

Wprawdzie sędzia rodzinny dysponuje szeregiem instrumentów prawnych za pomocą, których to dobro może ochronić i to sędzia rodzinny musi w praktyce zmierzyć się z tymi instrumentami prawnymi.

Kiedy sędzia rodzinny szuka rodzinnej pieczy zastępczej dla dziecka ciężko chorego, które wymaga całodobowej opieki i wymaga też całodobowej czułości i miłości, bo tylko wtedy ma szansę na godne życie i dowiaduje się, że nie ma miejsc w takiej pieczy zastępczej, że nie ma chętnych do sprawowania takiej rodzinnej pieczy zastępczej, to co czuje sędzia rodzinny mając formalnie instrumenty prawne? Czuje żal, złość, ma pretensje do systemu.

I co robi sędzia rodzinny? Sędzia rodzinny orzeka umieszczenie małoletniego człowieka w instytucjonalnej pieczy zastępczej po czym zamyka za sobą drzwi w sądzie, idzie do domu i ma się dobrze?

Otóż nie ma się dobrze i piszę to z całą odpowiedzialnością za swoje słowa.

Te dylematy nie znikają po podjęciu jednostkowej decyzji, one zostają z sędzią. Potem kolejna sprawa i kolejny dylemat.

Prawdę powiedziawszy to sędzia rodzinny nie ma nawet tego komfortu, że to jedna sprawa, a dopiero potem jest kolejna sprawa. Tych spraw w referacie każdego sędziego rodzinnego są dziesiątki i to są dziesiątki dylematów. A to babcia, która jest już w bardzo podeszłym wieku, ale kocha wnuka i robi wszystko żeby wnuk czuł się kochany, niestety zaczyna jej już brakować sił fizycznych na to by robić to wszystko co do tej pory. I co wtedy? Sąd (czytaj: sędzia) orzeka umieszczenie wnuka w placówce bo tam będzie miał dobrze. A to matka kocha dziecko, pracuje żeby były fundusze na jego potrzeby, ale jego ojciec nie pracuje, czasami pije i brakuje funduszy na zaspokojenie potrzeb dziecka. I co wtedy? Sąd (czytaj: sędzia) orzeka umieszczenie dziecka w placówce bo tam będzie miało dobrze.

A co ma zrobić sędzia rodzinny w sytuacji gdy nie ma miejsca w ośrodku młodzieżowo - wychowawczym dla nieletniego, który wykazuje przejawy demoralizacji w takim nasileniu, że natychmiast musi być zabrany ze środowiska rodzinnego? Sąd (czytaj: sędzia) wszczyna postępowanie w przedmiocie władzy rodzicielskiej i w trybie zabezpieczenia natychmiastowo nakazuje umieścić małoletniego - nieletniego w instytucjonalnej pieczy zastępczej, bo w tej pieczy jest od razu miejsce, chociaż ma świadomość, że nieletni wykazujący przejawy demoralizacji nie powinien przebywać z małoletnimi, którzy z przyczyn leżących wyłącznie po stronie ich rodziców, muszą pozostawać w instytucjonalnej pieczy zastępczej.

Sędzia rodzinny musi podjąć decyzję, któremu dobru dać pierwszeństwo, czy dobru nieletniego, czy też dobru małoletnich umieszczonych w placówce.

Powyższy dylemat ociera się już o orzekanie na granicy prawa, bo przecież nieletni winien być umieszczony w ośrodku młodzieżowo - wychowawczym, a nie w instytucjonalnej pieczy zastępczej. W tym miejscu zaznaczam - jako bardzo istotną kwestię - fakt, że sędzia rodzinny to człowiek, który ma jak każdy człowiek, swoją wrażliwość, swoją rodzinę, dzieci.

Sędzia rodzinny dylematy towarzyszące mu w pracy rozważa także poza pracą, w domu i niewątpliwym jest, że one przekładają się też na postrzeganie przez niego swojej rodziny, problemów swoich dzieci.

Z pewnością niejeden sędzia rodzinny spotkał się w swoim domu ze stwierdzeniem typu "nie jesteś w sądzie, nie patrz na mnie jak na nieletniego".

Dylematy w pracy, dylematy w domu, oddziaływanie/ przenoszenie dylematów z pracy na dylematy w domu.

Jak ma sobie z tym poradzić sędzia rodzinny.

Musi umiejętnie rozgraniczać te dylematy, tak by oddzielnie mieć na względzie dobro dzieci, co do których ma obowiązek orzekać jako sędzia i oddzielnie mieć na względzie dobro własnych dzieci, o które przecież ma obowiązek dbać z należytą starannością jak każdy odpowiedzialny rodzic.

Oczywistością jest, że dylematy dla sędziego rodzinnego to codzienność w jego pracy i niestety też w domu.

Czy ktoś pomaga sędziemu rodzinnemu w rozwiązywaniu tych dylematów na gruncie zawodowym ?

Oczywiście, że tak! Mamy oddanych kuratorów sądowych, mamy RODK, mamy ośrodki pomocy społecznej, mamy biegłych, policję i wiele, wiele innych podmiotów, mamy też szkolenia.

Niemniej jednak, w moim odczuciu, nie mamy gdzie odreagowywać stresu oraz napięcia, które towarzyszy nam w rozstrzyganiu dylematów i nikt nam w tym zakresie niestety nie pomaga.

Najważniejsze jest "dobro dziecka" - co jest oczywistym - ale już nikogo z decydentów nie interesuje jakim kosztem realizujemy w swojej pracy to dobro i jak to oddziaływuje na sferę objętą naszą prywatnością.

Istotnym dylematem w pracy sędziego rodzinnego (tak jak i sędziów karnych oraz cywilnych) jest dylemat statystyki, a w tym w szczególności "załatwialności" i sprawności postępowania.

Statystyka w sądownictwie rządzi się swoimi prawami, wiedzą o tym wszyscy orzecznicy.

Niestety praca sędziego to też statystyka i ocena sędziego przez ten pryzmat.

Nie wiem jak mierzyć ilość spraw załatwionych do ilości problemów rozstrzyganych chociażby w jednej sprawie. Czy ktoś wymyśli taki obiektywny miernik ?

Dylemat "załatwialności" i sprawności postępowania a dylemat dobra dziecka, to dopiero łamigłówka dla sędziego rodzinnego.

Jak to pogodzić ? To tak jak by ktoś chciał pogodzić żywioł wody i ognia.

To kolejny dylemat w pracy sędziego rodzinnego, czy jakość czy ilość, czy jakoś tak "po środku".

Wyzwania z jakimi mierzy się sędzia rodzinny ?

Według Słownika Języka Polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN "Wyzwanie: trudne zadanie, nowa sytuacja, itp. wymagająca od kogoś wysiłku, poświęcenia, itp. Będące sprawdzianem czyjejś wiedzy, odporności."

Przenosząc wyżej przytoczoną definicję "wyzwania" na grunt pacy sędziego rodzinnego myślę, że można obiektywnie przyjąć, iż "wyzwania" nieustająco towarzyszą sędziemu rodzinnemu w jego pracy.

Bo czymże innym jeżeli nie wyzwaniem jest każda sprawa, poza sprawą, w której sędzia podejmuje decyzję czysto formalną, np. wydaje zarządzenie o zwrocie pozwu, itp.
Zasadnym jest podkreślenie, że wyzwanie to też dążenie sędziego do zmierzenia się z sytuacją faktyczną, dla której w obowiązującym porządku prawnym brak jest jednoznacznego przepisu, czyli z sytuacją wymagającą interpretacji obowiązujących przepisów i dokonywanie ich wykładni w tym kierunku by pomimo braku jednoznacznego przepisu, znaleźć rozwiązanie odpowiadające jednak prawu.

Jednakże - w mojej jednak ocenie - wyzwaniem jest także podejmowanie decyzji o dalszym losie małoletniego dziecka, nieletniego ponieważ jest to "trudne zadanie, wymagające wysiłku, będące sprawdzianem wiedzy, itd.".

W tym znaczeniu wyzwaniem, dla mnie jako sędziego rodzinnego, jest zbudowanie (u rodziców małoletniego i nieletniego) autorytetu sędziego, autorytetu wymiaru sprawiedliwości, a w szczególności szacunku dla prawa. Bez osiągnięcia tego efektu, orzeczenie sądu (czytaj: sędziego) będzie li tylko orzeczeniem odpowiadającym prawu. Natomiast dla mnie oczywistym jest, że orzeczenie tylko odpowiadające prawu, bez spełnienia się wymogów wyzwania, nie jest satysfakcjonującym orzeczeniem.

Potrzeba podjęcia jedynie słusznej decyzji co do dalszego losu małego człowieka to i dylemat i wyzwanie, bo trzeba rozważyć, bo trzeba orzec w granicach prawa i zgodnie ze swoim sumieniem. Idąc dalej uważam, że można zasadnie przyjąć, że w pracy sędziego wyzwanie to pochodna dylematu. Najważniejszym bowiem jest takie rozwiązanie dylematu w konkretniej sprawie, by doprowadziło do zrealizowania wyzwania w znaczeniu wyżej przeze mnie sformułowanym.

Dla mnie praca sędziego rodzinnego to nieustanne wyzwanie i dylemat bez wewnętrznego spokoju.

Definicji radości nie przytaczam, bo przecież jest to tak oczywista oczywistość, że nie wymaga przytoczenia definicji.

Radość w pracy sędziego rodzinnego to bardzo pożądany stan emocjonalny.

Na podstawie swojej wieloletniej pracy orzeczniczej oraz rozmów z innymi sędziami rodzinnymi uważam że mamy niewątpliwie poczucie dobrze wykonanej pracy, ale nieczęsto odczuwamy radość na gruncie zawodowym.

Nieraz po jakimś czasie od zakończenia sprawy, przychodzą do nas rodzice adopcyjni i dziękują za powierzenie im dalszego losu małego człowieka. Cieszymy się, to prawda, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, czy na pewno dobry los spotkał tego małego człowieka, czy czasem po kilku latach nie wpłynie wniosek o rozwiązanie tego przysposobienia.

Nieraz też po jakimś czasie od zakończenia sprawy, przychodzą do nas rodzice nieletniego i dziękują za podjętą decyzję, bo w zachowaniu ich dziecka nastąpiła pozytywna zmiana. Z tego też się cieszymy, ale też zawsze gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, czy na pewno pozytywna zmiana w zachowaniu nieletniego ma trwały charakter. Dla mnie jako sędziego rodzinnego, radość jest stanem nie pozbawionym obaw i troski o to czy podjęte decyzje się sprawdzą, czy zostanie osiągnięty zamierzony cel wynikający z wyzwania.

Krystyna Mizak (sędzia Sądu Rejonowego w Wejherowie)
dodano: 2014-09-24




KOMUNIKATY
OPINIE
OŚWIADCZENIA
UCHWAŁY
PUBLIKACJE
KONFERENCJE
GALERIA FOTO
KONKURSY
KONGRESY

©Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce Polityka prywatności Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, reklama, hosting, programowanie, edukacja, internet