START AKTUALNOŚCI O NAS KONTAKT  DOŁĄCZ DO NAS


"Praca sędziego rodzinnego..." edycja 2017. Konkursowa praca Izabeli Żurek

Moja wizja sądownictwa rodzinnego

Jestem sędzią rodzinnym od 13 lat, chciałoby się rzec z zacięcia i z powołania, tzn. najpierw było świeże zacięcie, potem przyszły dojrzalsze "uczucia" z natchnienia: powołanie i poczucie misji. Natchnienie nawiedza ludzi. Szczęśliwie tych - jak powiedziała Wisława Szymborska odbierając Nagrodę Nobla - którzy świadomie wybierają sobie pracę i wykonują ją z zamiłowaniem i wyobraźnią. Taka praca może być bezustanną przygodą, jeżeli tylko potrafi się w niej dostrzec coraz to nowe wyzwania.

Temat tegorocznej pracy konkursowej odpowiada mojemu typowi osobowości. W odniesieniu do słownikowych znaczeń jestem pewnie wizjonerką, tzn. osobą, która stara się formułować śmiałe plany dotyczące przyszłości. Lubię wyzwania, choć jednocześnie się ich piekielnie boję. Wiem jednak, że bez ich wytyczania nie ma rozwoju i postępu. Wiele wizji w momencie ich formułowania wyglądało jak plany szaleńca. Wiele razy ten, czy inny "szaleniec" słyszał: "to niemożliwe do ziszczenia, tego się nie da zrobić". Jednak to dzięki nim i odwadze przedstawiania tych planów coś się zmienia, również w sądownictwie rodzinnym.

My - sędziowie rodzinni wiemy, że ten zawód, dodatkowo w tej gałęzi prawa to zawód wysokiego ryzyka. Trudny. Mocno obciążający psychicznie. A jednocześnie jest to zupełnie niedoceniana profesja. W odczuciu społecznym, nawet samych prawników sędzia orzekający w wydziale rodzinnym jest gorszym specjalistą. Narażeni jesteśmy na pobłażliwość, gdy w towarzystwie "poważnych" prawników ujawniamy, że orzekamy w sądzie rodzinnym. Dość. Przez kilkanaście lat pracy w sądownictwie poznałam sędziów orzekających w różnych wydziałach. Większość tych osób - to jasne - z wydziałów rodzinnych. Najczęściej są to wspaniali, mądrzy ludzie, rzec by można fantastyczne kobiety, dzielne baby. Tak, bo my sędziowie rodzinni to przede wszystkim kobiety, choć oczywiście nie tylko, bo mężczyźni "rodzinnicy" to kolejny rozdział zapaleńców w tej dziedzinie. Czytałam prace konkursowe sędziów z poprzednich lat i się wzruszałam. Cieszę się, że pracuję w gronie tak wrażliwych osób, wrażliwych na krzywdę ludzką, w szczególności tych najsłabszych - dzieci. Mamy ogromny potencjał.

Chciałabym, aby w sądzie z mojej wizji można było wreszcie głośno i dobitnie powiedzieć: sędzia rodzinny - sędzia od życia - to brzmi dumnie. Przed nami ciężka praca związana ze zmianą wizerunku sędziego rodzinnego jako sfrustrowanej kobiety w średnim wieku, bez aspiracji zawodowych, tłukącej "te alimenty". W konfrontacji z takim wizerunkiem nic dziwnego, że narażamy się na uśmiechy pobłażliwości. Niedawno czyniłam starania, aby przenieść się do sądu w innym mieście. Dostałam propozycję pracy w wydziale gospodarczym. I zrezygnowałam. Jakież było zdziwienie znajomych, którzy z niedowierzaniem pytali, dlaczego nie chcę pracować w wydziale gospodarczym, bo przecież to jest szansa na prawdziwe sądzenie. Nie chcę, bo lubię swoją pracę, nie jestem w niej za karę - odpowiadałam. Uważam, że aby powstrzymać deprecjację zawodu sędziego rodzinnego i obniżenie prestiżu sądownictwa rodzinnego w ogóle należy koniecznie powrócić do porzuconego wymogu, aby każdy sędzia rodzinny musiał obowiązkowo skończyć studia podyplomowe z zakresu prawa rodzinnego, psychologii lub, a może nawet i pedagogiki. Zrozumienie traumy jest poza zasięgiem rozumu i naszej - ludzkiej wyobraźni, bo traumatyczne wydarzenia wykraczają poza zwykły porządek rzeczy, który daje ludziom poczucie sensu, bezpieczeństwa, związku z innymi, kontroli, przekraczają one też zwykłe nasze zdolności. W zetknięciu z czymś tak wyjątkowym, "niecodziennym" na co dzień musimy mieć dodatkową oręż, dodatkową wiedzę. Wydaje się, że znajomość przepisów prawnych, doświadczenie zawodowe i życiowe, intuicja, nawet doskonała niestety nie wystarczają.

Trzeba przekonywać własną rzetelną pracą młodych adeptów zawodu, że w tych wydziałach nie siedzą sfrustrowane kobiety, pewnie niedouczone, że można i trzeba się rozwijać i mieć z tej pracy satysfakcję, aby chcieli przychodzić z przekonania do wydziałów rodzinnych, bo niestety, to cały czas niepożądany do orzekania z wyboru wydział.

Sądownictwo rodzinne potrzebuje zmian. Mogą się one dokonać dzięki ruchom pokoleniowym i wymianie doświadczeń. Młodzi nie będą słuchać starszych, jeżeli nie będą mieć do nich i do ich wiedzy szacunku.

Sądownictwo rodzinne potrzebuje więcej autorytetów - ludzi mądrych, charyzmatycznych, budzących zaufanie, z dużą wiedzą, którzy w sposób zrozumiały i przystępny, a jednocześnie błyskotliwy będą propagować zagadnienia z zakresu prawa rodzinnego i opiekuńczego. W mojej wizji prawo rodzinne nigdy nie powinno stać się czwartą księgą kodeksu cywilnego. I nie jest dobrym pomysłem likwidacja wydziałów rodzinnych. Sprawy rodzinne wymagają szczególnych predyspozycji. Praca sędziego rodzinnego opiera się na wywiadach kuratorskich, współpracy z psychologami, placówkami oświatowymi oraz centrami pomocy rodzinie. Zwykły sędzia, który wcześniej orzekał w sprawach cywilnych nie ma doświadczenia w prowadzeniu tego typu spraw. Naczelnym celem odróżniającym sądownictwo rodzinne od sądownictwa cywilnego i karnego jest ochrona interesów osób, które z racji wieku, niepełnosprawności, nieporadności nie są w stanie same bronić swych praw. Niezbędne jest specjalne przygotowanie i specjalizacja w prawie rodzinnym. Zmiany powinny iść zatem w zupełnie odwrotnym kierunku. Dostrzega to nawet Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, mówiąc: "do orzekania w kwestiach dotyczących rodziny, dzieci i nieletnich, oprócz znajomości prawa, potrzeba dużego doświadczenia zawodowego i życiowego oraz szerokiej wiedzy z zakresu etyki, psychologii, psychologii dziecięcej, socjologii i pedagogiki. Pokutuje błędne przekonanie, że praca sędziego rodzinnego jest łatwiejsza i lżejsza, aniżeli sędziów karnistów lub cywilistów". Postępowanie dotyczące rodziny powinno toczyć się przed jednym sądem. Dla jej dobra, dla dobra dzieci, których dotyczy. Sędzia rodzinny tak jak lekarz rodzinny musi znać najlepiej "bolączki" wszystkich członków rodziny, gdyż tylko wtedy jest w stanie podjąć najwłaściwszą decyzję. Rodzina to system naczyń połączonych. Gdy w rodzinie zdarzy się patologia, to ciągnie się przez pokolenia. Trzeba umieć zaobserwować te zależności, dzięki temu można działać także profilaktycznie, zapobiegając pewnym niekorzystnym zdarzeniom. Bo zły los można przechytrzyć, gdy się trafi na swej drodze na właściwych ludzi, którzy będą chcieli i wiedzieli jak pomóc. To też powinna być rola sędziego rodzinnego.

Na przestrzeni tych kilkunastu lat z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że dużo dobrego już się zadziało. Wiele systemowych zmian, o które zabiegaliśmy stało się faktem. Nareszcie sprawy o uregulowanie kontaktów, ustalenie miejsca pobytu i władzę rodzicielską możemy rozpoznawać w jednym postępowaniu. W prawie każdej sprawie małoletnie dziecko jest wysłuchiwane przez sędziego rodzinnego. Potrzebne są dalsze zmiany. Uważam, że mało zrozumiała dla przeciętnego "Kowalskiego" i co tu ukrywać dość karkołomna w ogóle jest konstrukcja ograniczenia władzy rodzicielskiej do współdecydowania o istotnych sprawach dziecka. O ile prościej byłoby ustalić, w jakich dziedzinach życia dziecka rodzice nie są w ogóle w stanie się porozumieć i przyznać wyłączne prawo jednemu rodzicowi do podejmowania decyzji w zakresie np. nauki, czy leczenia, przy pozostawieniu drugiemu rodzicowi pełnej władzy rodzicielskiej w pozostałym zakresie. Dalej walczyłabym o ustalenie orzekania o wysokości alimentów z tabeli, na podstawie obiektywnych kryteriów. Położyłoby to kres nierzadko żmudnym procesom "stulecia" o alimenty, czy o ich podwyższenie o 100 zł. Zamknęłoby też możliwość czczych dyskusji o trafności rozstrzygnięcia. Jest tabela, jest wyrok. Pożądaną zmianą byłoby wprowadzenie niezaskarżalności postanowień w przedmiocie udzielania zabezpieczeń. Uważam, że celowe byłoby wprowadzenie do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego kompleksowych rozwiązań dotyczących konkubinatu i spraw z nim bezpośrednio związanych (w tym majątkowych). Tradycyjnie wypracowane na gruncie k.r.o. pojęcie rodziny, w skład której wchodzą małżonkowie i wspólne dzieci nie jest już aktualne. Rozwody, tak liczne w obecnym czasie, prowadzą do sytuacji, że osoby z rozbitych małżeństw wchodzą w nowe, często nieformalne związki. Powstają wtedy rodziny tzw. patchworkowe, gdzie są dzieci moje, twoje i nasze. Stosunki pomiędzy tymi osobami, nierzadko zależności majątkowe, bez systemowych rozwiązań, stanowią duży problem.

Wiele rzeczy wydaje się nie do zmiany. Wydaje się. Ale trzeba walczyć i jednocześnie robić swoje. W tej trudnej pracy w ciężkich dla sądownictwa czasach powtarzam sobie często frazę z piosenki Wojciecha Młynarskiego: "Róbmy swoje. Niejedną jeszcze paranoję przetrzymać przyjdzie - robiąc swoje".

W sądzie rodzinnym z mojej wizji nie byłoby sprawozdawczości i nadzorowania długości prowadzenia tych postępowań. Marzę? Pewnie tak, ale od czegoś trzeba zacząć, aby mogło dojść do konkretnych zmian. W dążeniu do odcięcia wydziału rodzinnego od "numerkomanii" nie chodzi przecież o to, żeby "ciągnąć" sprawy w nieskończoność. Chodzi o to, by sędzia mógł rozpoznać sprawę wedle swojego sumienia, prowadząc ją w przekonaniu o słuszności podejmowanych decyzji, bez narażania się na zarzut przewlekłości. Czasami bowiem jest zgoła inaczej, decyzję trzeba podjąć jak najszybciej i byłoby idealnie, gdyby można uzyskać szybko opinię biegłych z Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów, a nie czekać na nią 10 miesięcy. Bo te sprawy powinny trwać tyle, ile potrzeba, by je właściwie rozstrzygnąć. Raz długo, raz krótko, bo sprawy są różne, jak różni są ludzie, którzy w sądzie rodzinnym szukają pomocy.

I przede wszystkim życzyłabym sobie, żeby mi się zawsze chciało chcieć: słuchać ludzi, szukać dobrych rozwiązań, dyskutować, czytać kodeksy, komentarze, orzecznictwo, nie tracić wiary w sens podejmowanych działań i wierzyć, że - jak pisze Szymborska - "nie wszystkie złe przygody mieszczą się w regułach tego świata i nawet gdyby chciały, nie mogą się zdarzyć". Pozostałe obsądzimy?.

Izabela Żurek (sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk - Południe w Gdańsku)
dodano: 2017-10-07




KOMUNIKATY
OPINIE
OŚWIADCZENIA
UCHWAŁY
PUBLIKACJE
KONFERENCJE
GALERIA FOTO
KONKURSY
KONGRESY

©Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce Polityka prywatności Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, reklama, hosting, programowanie, edukacja, internet