START AKTUALNOŚCI O NAS KONTAKT  DOŁĄCZ DO NAS


"Praca sędziego rodzinnego..." edycja 2016. Konkursowa praca Katarzyny Piotrowskiej

Dobro dziecka w orzecznictwie sędziego rodzinnego

"Nie ma dzieci - są ludzie, ale o innej skali pojęć, innym zasobie doświadczenia, innych popędach, innej grze uczuć. Pamiętaj, że my ich nie znamy" - Janusz Korczak.

Wśród zasad prawa rodzinnego, wskazuje się głównie na zasadę dobra dziecka. "Dobro dziecka" - worek bez dna do którego można wrzucić wszystko, mówią o niej kodeksy, orzecznictwo, konwencje, doktryna ......

Na wstępnie chciałabym wskazać, że wzgląd na dobro dziecka przejawia się w dwóch płaszczyznach. Pierwsza z nich - legislacyjna - charakteryzuje się tym, że przy tworzeniu prawa rodzinnego ustawodawca kierował się tą dyrektywą, a druga płaszczyzna uwzględniania dobra dziecka dotyczy stosowania prawa i jego wykładni. Nawet jeżeli ustawa w konkretnym wypadku nie odwołuje się do pojęcia dobra dziecka, to każdy podmiot rozstrzygający sprawę dziecka, lub zajmujący się nim ma obowiązek - przy tym rozstrzygnięciu - uwzględnić to dobro.

Konstytucja Rzeczypospolitej z dnia 2 kwietnia 1997 r. w art. 72 statuuje zasadę dobra dziecka. Przepis ten określa obowiązek państwa zapewnienia ochrony praw dziecka, prawo do opieki i pomocy władz publicznych dziecka pozbawionego opieki rodzicielskiej, obowiązek państwa ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją, a nadto obowiązek władz publicznych oraz osób odpowiedzialnych za dziecko do wysłuchania i w miarę możliwości do uwzględnienia zdania dziecka w toku ustalania praw dziecka. Przepis powołuje także urząd Rzecznika Praw Dziecka.

Nie należy również zapominać o międzynarodowej Konwencji o Prawach Dziecka przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 20 listopada 1989 roku, które również dobro dziecka statuuje jako wartoś nadrzędną, wymagającą preferencyjnego traktowania w porównaniu z innymi interesami osób fizycznych i prawnych. Stanowi ono podstawę wszystkich przepisów Konwencji o Prawach Dziecka. Priorytet dobra dziecka jest podkreślany dodatkowymi terminami - najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka, najlepiej pojęte interesy dziecka, nadrzędny interes dziecka. Podkreślano w ten sposób specyficzny charakter dziecięcych praw, których realizacja zależy w dużej mierze od dorosłych. W Konwencji o Prawach Dziecka nie ma definicji pojęcia dobro dziecka, chociaż dokument określa w pewnym stopniu jego zakres wskazując na takie elementy jak opieka, troska i ochrona.  

Pomimo tego, iż zasada dobra dziecka jest jedną z fundamentalnych zasad prawa rodzinnego, to jednak przepisy prawa polskiego nie określają pojęcia dobra dziecka (podobnie jak i pojęcia dziecka). W związku z tym w piśmiennictwie pojawiło się szereg prób jego określenia. Tytułem przykładu można przywołać, iż według S. Kołodziejskiego dobro dziecka należy traktować jako "zespół wartości, zarówno duchowych, jak i materialnych, jakie konieczne są do prawidłowego: rozwoju fizycznego dziecka, rozwoju duchowego dziecka, i to w jego aspekcie zarówno intelektualnym, jak i moralnym, należytego przygotowania go do pracy dla dobra społeczeństwa." Należy także pokreślić, że w piśmiennictwie wskazano również na fakt, iż definicja byłaby nieprzydatna i hamowałaby przystosowanie przepisów do potrzeb życia w drodze wykładni. Stwierdzono też, że pojęcie to należy do tzw. swoistych pojęć prawnych nienadających się do definiowania, ponieważ nie mają one żadnego semantycznego odniesienia i nie oznaczają ani faktów, ani relacji, ani procesów. Podkreślano przy tym, że jest to model idealizacyjny, zakładający, że dziecko wychowuje się w rodzinie, w atmosferze miłości w warunkach pozwalających zaspokoić jego rozsądnie rozumiane potrzeby oraz najpełniej rozwijać jego talenty i zdolności. Wspomniany model zakłada też troskę o majątek dziecka. Jest zorientowany nie tylko na aktualną sytuację dziecka, ale również zwrócony ku jego przyszłości. Realizacja tego modelu wymaga indywidualnej oceny dziecka, a w szczególności wzięcia pod uwagę jego wieku, płci, stanu zdrowia, uzdolnień, cech charakterologicznych, wrażliwości psychicznej oraz więzi uczuciowych łączących je z otoczeniem. Niemniej w podstawowym odczuciu można stwierdzić z całą pewnością, iż dobro dziecka to możliwość wychowywania się w atmosferze szacunku między rodzicami niezależnie od tego czy są oni razem czy postanowili żyć osobno, kontakt z rodziną bliższą i dalszą, uczestnictwo jej w życiu.

Pojęcie dobro dziecka występuje w szeregu kategorii spraw, którymi w swojej pracy zajmuje się sędzia sądu rodzinnego. I tak w sprawach o władzę rodzicielską nie ulega wątpliwości, że władza rodzicielska to zarówno obowiązek, jak i prawo rodziców do wykonywania pieczy nad osobą i majątkiem dziecka oraz do wychowania dziecka. Władza ta winna być wykonywana tak, jak tego w szczególności wymaga dobro dziecka i interes społeczny. Oznacza to, że interes dziecka rozstrzyga przede wszystkim o tym, jak rodzice i opiekunowie powinni wykonywać swe obowiązki względem dzieci i rodziny, oraz w jakim kierunku powinny iść rozstrzygnięcia sądu w sprawach rodzinnych (np. wytyczne Izby Cywilnej Sądu Najwyższego z dnia 30 listopada 1974 roku w sprawie III CZP 1/74, OSNCP 1975, poz. 37).

Jako ważną kategorię spraw należy również wskazać sprawy o miejsce pobytu dziecka i o kontakty. Sąd rozstrzygając o kontaktach powinien kierować się dobrem dziecka, a nie interesem jednego, czy obojga rodziców. Stanowisko takie jest niekwestionowane w dzisiejszej judykaturze i realizuje założenie, iż dobro dziecka pozostaje w zasadzie w pełnej harmonii z interesem rodziców. Jeżeli wyjątkowo dochodzi do rozbieżności między tymi wartościami, problem nie jest tak oczywisty. Założenie to oznacza tylko, iż interes rodziców nie może być decydujący dla rozstrzygnięcia sprawy w takiej sytuacji, gdy nieuwzględnienie go jest warunkiem sine qua non zapewnienia ochrony interesu małoletniego dziecka. Jeżeli natomiast ochrona dziecka da się pogodzić - nawet przy założeniu, że rozstrzygniecie spowoduje pewne przejściowe ujemne skutki dla dziecka - z interesem rodziców, to Sąd nie może tego ostatniego interesu nie wziąć pod uwagę. (por. postanowienie SN z dnia 05.05.2000r, II CKN 765/00).

Kolejnym istotnym rodzajem spraw, w którym występuje odwołanie do zasady dobra dziecka są sprawy o rozwód, bowiem jedną z przeszkód rozwodowych, uniemożliwiających rozwiązanie małżeństwa jest dobro dziecka z tego małżeństwa pochodzącego. Dotyczy to także dzieci przysposobionych, przy czym nie dotyczy dzieci jednego z małżonków, nawet jeżeli były wychowywane wspólnie, a nie zostały prawnie przysposobione oraz dzieci już pełnoletnich, niezależnie od konieczności dalszego sprawowania opieki nad nimi. Z wytycznych Sądu Najwyższego w tym zakresie wynika konieczność szczególnie wnikliwego badania, czy dobro dziecka nie ucierpi wskutek orzeczenia rozwodu. Odbywa się to poprzez rozważenie: po pierwsze czy rozwód nie spowoduje osłabienia więzi z dziećmi tego małżonka, przy którym dzieci nie pozostaną, po drugie  czy po rozwodzie zaspokojone zostaną potrzeby materialne i emocjonalne dzieci w takim przynajmniej zakresie jak obecnie, oraz po trzecie czy utrzymanie dotychczasowego stanu będzie dla dzieci bardziej korzystne niż orzeczenie rozwodu.

Tytułem kolejnego przykładu można jeszcze wskazać postępowanie wobec nieletnich, gdzie celem tego postępowania nie jest osiągnięcie stanu sprawiedliwości, lecz takie rozwiązanie w sprawie nieletniego lub zastosowanie takiego środka, które będą najbardziej pomocne nieletniemu w jego sytuacji. Zasada dobra dziecka dotyczy wyboru przez sędziego rodzinnego formy rozpatrywania sprawy nieletniego i rodzaju środka, który najkorzystniej można zastosować. Ustawa w związku z tym podkreśla, że chodzi o osiągnięcie w efekcie korzystnych zmian w osobowości i zachowaniu nieletniego. Na czoło wysuwa się więc cel resocjalizacyjno - wychowawczy, rozwijający ideę dobra dziecka. Dobro dziecka zakłada dobór takiego środka, który będzie dla niego najkorzystniejszy (T. Bojarski, E. Kruk, E. Skrętowicz, Komentarz do ustawy o postępowania w sprawach nieletnich, Lexis Nexis, wyd. 4, s. 50).

Zbadaniu co jest zgodne z dobrem dziecka służy instytucja określana mianem "wysłuchania dziecka", o której mowa w art. 576 § 2 k.p.c. Potwierdzone to jest również w Konwencji o prawach dziecka z 1989 r., którą określa się również mianem Konstytucji Praw Dziecka. "Państwa Strony zapewniają dziecku, które jest zdolne do kształtowania swych własnych poglądów, prawo do swobodnego wyrażania własnych poglądów we wszystkich sprawach dotyczących dziecka, przyjmując je z należytą wagą, stosownie do wieku oraz dojrzałości dziecka. W tym celu dziecko będzie miało w szczególności zapewnioną możliwość wypowiedzenia się w każdym postępowaniu sądowym i administracyjnym, dotyczącym dziecka bezpośrednio lub za pośrednictwem przedstawiciela bądź odpowiedniego organu, zgodnie z zasadami proceduralnymi prawa wewnętrznego" (art. 3 Konwencji o prawach dziecka). Podobne postanowienia zawiera Europejska konwencja o wykonywaniu praw dzieci, sporządzona w Strasburgu 25.01.1996 r. (Dz.U. z 2000 r. Nr 107, poz. 1128), która w art. 6 stanowi, że "w postępowaniu sądowym dotyczącym dzieci organ sądowy przed podjęciem decyzji powinien:

1. rozważyć, czy posiada wystarczające informacje, aby podjąć decyzję zgodną z dobrem dziecka, a jeżeli jest to konieczne - zażądać dodatkowych informacji, w szczególności od osób, na których spoczywa odpowiedzialność rodzicielską;

2. w sprawach dzieci uznanych według prawa wewnętrznego za mające wystarczające rozeznanie: upewnić się, czy dziecko otrzymało wszystkie istotne informacje; w stosownych wypadkach, jeżeli jest to konieczne, nieformalnie, zasięgnąć opinii samego dziecka, osobiście albo za pośrednictwem innych instytucji, w sposób odpowiednio do rozeznania dziecka, chyba że byłoby to sprzeczne z jego dobrem; umożliwić dziecku przedstawienie jego stanowiska;

3. przykładać należytą wagę do stanowiska wyrażonego przez dziecko".

Na podstawie powyższych uregulowań w sprawach dotyczących osoby małoletniego, a w postępowaniu opiekuńczym, dotyczącym osoby, majątku dziecka sąd wysłucha je, uwzględniając w miarę możliwości jego rozsądne życzenia, jeżeli jego rozwój umysłowy, stan zdrowia i stopień dojrzałości na to pozwala. Wysłuchanie odbywa się poza salą posiedzeń sądowych. Uzyskanie stanowiska dziecka jest konieczne, gdy właściwy organ ma wydać decyzję dotyczącą podstawowych interesów dziecka, jeżeli stopień dojrzałości dziecka pozwala na zrozumienie problemu oraz jeżeli nie będzie to ze szkodą dla jego dobra.

W tym miejscu chciałabym przywołać kolejne słowa Janusza Korczaka - "niespornym jest prawo [dziecka] do wypowiadania swych myśli, czynnego udziału w naszych o nim rozważaniach i wyrokach. Gdy dorośniemy do szacunku i ufności, gdy samo zaufa i powie, co jest jego prawem - mniej będzie zagadek i błędów".

Generalnie na kanwie spraw prowadzonych w wydziałach rodzinnych jednoznacznie trzeba stwierdzić, iż bardzo często pomiędzy stronami postępowania istnieje konflikt, wiele żali i pretensji, mających wpływ na codzienne życie, rozwój emocjonalny oraz poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji małoletnich. Z drugiej strony nie ulega wątpliwości, iż dla prawidłowego rozwoju każdego młodego człowieka - dziecka potrzeby jest udział w jego codziennym życiu zarówno ojca, jak i matki.

Nie budzi także wątpliwości teza, że modelem idealnym jest pełna rodzina, stwarzająca dzieciom możliwość codziennego, bezpośredniego, osobistego kontaktu z każdym z rodziców. Jeśli dochodzi już do rozpadu rodziny, najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne porozumiewanie się rodziców w sprawie kontaktów z małoletnimi, podejmowania ważnych decyzji dotyczących tego dziecka, bo tylko to stwarza solidne podstawy do kształtowania prawidłowej więzi emocjonalnej z każdym z rodziców, warunkującej prawidłowy rozwój dziecka. Prawidłowo ukształtowany system funkcjonowania rodziny stanowić będzie podstawę funkcjonowania dziecka w życiu dorosłym, jako członka własnego systemu rodzinnego.

Przechodząc do rozważań na temat praktycznego zastosowania powołanych powyżej "mądrych" przepisów, orzeczeń i zdań doktryny, które dotyczą "dobra dziecka", jako tzw. sędzia liniowy w Sądzie Rejonowym stwierdzam, iż najczęściej mamy trudności i kłopot - przynajmniej ja - z zasadą "dobra dziecka" w sprawach o miejsce pobytu i o kontakty. Jak uznać co jest zgodne z dobrem dziecka, czy zaakceptować i uhonorować jego zdanie, gdy mówi że nie chce widzieć rodzica? Czy nakazać mu się spotykać z tym rodzicem i liczy , że sytuacja ulegnie stabilizacji? Przypomina mi się chłopiec, który na wysłuchaniu uderzał głową w moje biurko i prosił: "niech pani coś zrobi żebym nie musiał spotykać się z ojcem". Gdy mówił to 17 latek i uzasadnił, to byłam pewna że nie mogę wbrew jego woli nakazać mu spotkania. On, prawie ukształtowany młody człowiek wiedział i czuł co jest dla niego dobre. Ale gdy mówił to 12 -latek, do którego ojciec przyjeżdżał co dwa tygodnie z Płocka do Gdańska, a chłopiec odmawiał spotkań od 4 lat? Co jest dla niego dobre? Czy uznać za właściwe relacje z matką, która uzależnia syna i stwarza niezdrową relację z nim, przenosząc cały swój ból rozstania z byłym mężem na relacje ojciec -syn?

Snując rozważania na temat zasady dobra dziecka pewnego dnia zapytałam moje dzieci, co dla nich jest dobre, najważniejsze, kiedy są zadowolone i szczęśliwe i oto co odpowiedziały: jedenastoletni syn, odparł że dom, wykształcenie, dach nad głową, ośmioletnia córka, że najważniejsze to rodzice, dom i jedzenie, a prawie pięciolatka - być z mamą i tatą. Myślę że dość trafnie i jednoznacznie określiły podstawę - rodzinę.

Pamiętam jak w pierwszych miesiącach mojej pracy sędziego rodzinnego wracałam prawie każdego dnia do domu i ze łzami w oczach, gdy dzieci poszły spać, mówiłam mężowi, że nie wiem co mam zrobić, jakie wydać orzeczenie, że to takie trudne. Świadomość, że kształtuję życie kilku osób na długie lata i możliwość pomyłki przy podjęciu decyzji była paraliżująca. Miałam myśli, że jeżeli ustalę miejsce pobytu dziecka przy jednym rodziców, to przy dużym konflikcie między nimi pozbawiam dziecko drugiego rodzica na wiele lat, a być może na zawsze. Patrzyłam na moją śpiącą półtoraroczną córkę i myślałam że gdyby teraz zabrakło w jej życiu na co dzień mnie albo jej ojca, to relacje byłyby nie do odzyskania w przyszłości.

Nieobecność w kilku latach życia dziecka jest nieodwracalna i trwała jeżeli chodzi o wzajemne uczucia. Zdałam sobie wówczas sprawę, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby w tych skomplikowanych często sytuacjach życiowych, w jakich znaleźli się ludzie, którzy trafili do sądu rodzinnego, pomóc im ułożyć swoją przyszłość, i stanąć w obronie najmniejszego - tego który ma najsłabszy głos, a którego rzeczywistość i przyszłość kreujemy. Konflikty pomiędzy małżonkami, partnerami, którzy już nie potrafią spokojnie i rzeczowo ze sobą rozmawiać, przenoszą się na najniższy poziom, dziecko jest traktowane jako karta przetargowa. Jak przedmiot, którym można zniszczyć byłego partnera, uczynić mu krzywdę i poczuć niezdrową satysfakcję, że się go pokonało. To nie druga strona przegrywa w sądzie rodzinnym - to przegrywa rodzina - gdyż jej już nie ma. Coś co jest najważniejsze dla małego człowieka - mama i tata - rodzina przestaje istnieć.

"Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich pamięta o tym" -"Mały Książę". Wiem, że dla każdego jego świat jest najważniejszy, problem każdego człowieka w każdym wieku może urosnąć do rangi tragedii - dla trzyletniego dziecka - nieobecność ojca lub matki na akademii w przedszkolu czy w życiu codziennym ale i brak czerwonej kredki (tak miała ostatnio moja prawie pięcioletnia córka), dla nastolatki kłopot z cerą, dla młodego chłopaka brak akceptacji ze strony rówieśników. Dlatego trzeba słuchać dziecka z uwagą, pokorą i zrozumieniem, że jego kłopot, zmartwienie i zdanie jest ważne, bardzo ważne, choćby dotyczyło kwestii dla dorosłego błahej, choćby wydawało się niezrozumiałe i bez racjonalnego uzasadnienia.

Patrzę oczami wyobraźni czego chciałabym dla tego małego człowieka, którego "dotykam" jakby było moim dzieckiem i wiem, że pewnie pomylę się nie raz, nie raz pewnie dam się oszukać swoim zmysłom, czasem przebiegłym ludziom, ale wiem że zrobiłam wszystko co byłam w stanie i najlepiej jak umiałam żeby rozwiązać, czasem ułagodzić, czasem potrząsnąć, czasem dać podwaliny pod przyszłość, która może być piękna, bo nie wiemy jaka ona będzie póki się nie zdarzy, a może być niesamowita i cudowna.

"Nie może i nie powinno być dzieci porzuconych.
Ani dzieci bez rodziny. Ani dzieci ulicy...
Należy czuwać, aby dobro dziecka było zawsze stawiane na pierwszym miejscu.
Wy jesteście przyszłością świata!
Wy jesteście moją nadzieją!
Troska o dziecko jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka".(Jan Paweł II).  

Nie pisałam jeszcze o tych sprawach, które wydają się proste - zaniedbania, takie jawne i przerażające, że czasem nie ma wahania, że trzeba zabrać dziecko z domu rodzinnego i to natychmiast. Ale i wtedy zdarza się, że mam wątpliwość, bo wierzę, że człowiek jest z gruntu dobry. Może czasem ma niesprzyjające okoliczności, może czasem życie go przerasta i popełnia błędy - z których biorą się zaniedbania albo zagrożenia dla dziecka. Wierzę, że nie ma ludzi z gruntu złych, są często zagubieni, złamani życiem. Nie ma rodzica, który nie kocha swojego dziecka. Myślę, że czasem po prostu zapomina o tym. W sytuacji zagrożenia jednak musimy interweniować i tylko trzeba wierzyć, że przyjdzie opamiętanie i dziecko wróci do rodziny. Skrajne przypadki nie mogą być traktowane jako reguła, my jednak musimy reagować natychmiast gdy bezbronnej istocie dzieje się krzywda. Czasem dobre jest otrzeźwienie, refleksja, która przyjdzie po chwili, gdy dziecka nie ma w domu. Potem walka o lepsze jutro i zwycięstwo kiedy maluch wraca do odmienionych rodziców. Gdy jednak nic się nie dzieje przez lata, to nadzieja umiera i przychodzi czas na przerwanie stagnacji i wyrwanie ze złej rzeczywistości.

Lubię ludzi i to bardzo. Lubię przebywać z nimi, milczeć i rozmawiać. Lubię bardzo ich słuchać, słuchać tego co mówią, o czym milczą. Staram się słuchać całą sobą, dać swój czas, swoją uwagę, zatrzymać się. Wsłuchać się w słowa, przekaz, emocje, a i często to co wyziera spomiędzy słów - mówionych, pisanych, sposób przekazu, spojrzenie. Staram się zrozumieć co takiego sprawiło, że znaleźli się w tym miejscu w którym są i jeżeli nie jest to dobre miejsce, spróbować im pomóc. Może pomóc nabrać dystansu, zobaczyć to co dobre i tego się chwycić? Często zapominają, że bycie rodzicem, świadomym i wartościowym rodzicem, to nie koleżeństwo i związek dwóch dorosłych ukształtowanych osób - mam na myśli sytuację gdy dziecko jest niepełnoletnie. To odpowiedzialność za drugiego małego człowieka, to jak z liskiem w "Małym Księciu". Jeżeli jednak biorą górę emocje i niespełnione nadzieje związane ze związkiem z drugim rodzicem, to należy przede wszystkim uzmysłowić im prawdę, którą powtarzamy niejednokrotnie, że bycie rodzicem trzeba oddzielić od bycia w związku z drugim rodzicem. Jeżeli wszystko w partnerstwie, małżeństwie układa się - to wspaniale, ale gdy w związku pojawia się ból, brak uczucia, złość a nawet nienawiść, to nie można dziecka uczynić świadkiem, uczestnikiem tej gry pomiędzy dorosłymi, szukać w nim sojusznika. Dobrem najwyższym, o czym wiemy jest rodzina - ale rodzina, która się kocha i z której dziecko może czerpać wzorce, uczucia i na nich zbudować relacje w swoim dorosłym życiu. Gdy jednak nie ma tego, to dobrem jest spokojny dom, może i raz z jednym rodzicem raz z drugim ale bez awantur lub cichych dni, bez krzyków i złości. Rodzice przychodzą do sądu i każdy ma swoją prawdę do przekazania. Jest ona jakże odmienna od prawdy drugiej strony. Często pomaga w podjęciu decyzji co do osoby dziecka jego wysłuchanie spojrzenie z jego perspektywy, ale i ujrzenie prawdy w jego sposobie bycia, stylu wypowiedzi po to by odkryć - choćby częściowo co się dzieje w domu. Instytucja wysłuchania dziecka- ostatnio tak mocno i słusznie - propagowana w środowiskach sędziów rodzinnych, jest nie do przecenienia. Wierzę głęboko, że niejednokrotnie pomogła ona podjąć decyzję i przybliżyć się do prawdy. Akceptując stanowisko dziecka, dajemy mu sygnał, że jest ważne, a o to właśnie chodzi- bo to dziecko jest podmiotem postępowania w sądzie rodzinnym najważniejszym i drogocennym, do którego obrony jesteśmy my sędziowie powołani. Nie byłabym uczciwa, gdybym nie przyznała, iż zdarzyło mi się nie uwzględnić zdania dziecka - nie było takich sytuacji dużo, ale zdarzyły się. Nie byłam pewna intencji i nie byłam przekonana szczerości wypowiedzi. Może się pomyliłam?

Miewam wątpliwości, czy podjęłam słuszną decyzję, czy jest ona w interesie dziecka- służy jego dobru - ale nie tylko tego dziś tu i teraz - ale też w aspekcie jego przyszłości, wpływu na kształtowanie jego życia i osobowości. Wiem też, że najgorszy jest bardzo często brak decyzji, przeciąganie i wydłużanie czasu do jej podjęcia. Mimo wątpliwości, niepewności i wiedząc, że nie można się spieszyć w prowadzeniu postępowania -w pewnym momencie należy zatrzymać się i podjąć decyzję. Tak właśnie czynię, starając się znaleźć najlepsze rozwiązanie. Przychodzi mi na myśl jedna z ostatnich trudniejszych spraw, gdy decyzja dotyczyła nastoletniej dziewczyny, o której miejscu pobytu miałam zdecydować. Masa pytań i wątpliwość, czy stabilne środowisko z ojcem i jego nową rodziną w kraju, ale jednocześnie pewna szorstkoś jaka potrafi płyną od ojca w kierunku młodej dziewczyny, czy też zagraniczna rzeczywistość z matką, która jest teraz w tych latach życia dziewczynki najważniejsza, ale która mimo starań krzywdzi dziecko traktując je jak koleżankę, jednocześnie obiecując "złote góry" piękniejszy świat, dezawuując rolę ojca w życiu dziecka? Dziewczynka podczas wysłuchania oświadczyła, że chce jechać do mamy, mamy, której kilka lat temu odmówiła wyjazdu za granicę i wówczas wybrała ojca. Była to dla mnie trudna decyzja - co było zgodne z dobrem tej dziewczynki? Czy uszanowanie jej zdania, czy też wybranie za nią -wbrew niej? Wiele godzin spędziłam rozmyślając o tej rodzinie, wiele rozmów odbyłam z bliskimi mi osobami i podjęłam decyzję. Czy była ona zgodna z dobrem dziecka - tego konkretnego 12-letniego dziecka? Mam nadzieję, że tak, ale z całkowitą pewnością tego nie wiem i nie wiem, czy kiedykolwiek się dowiem. Ja zrobiłam tak jak umiałam najlepiej, jak czułam w głębi serca, jak rozum mi podpowiadał, że było najlepiej dla dobra tej właśnie dziewczynki.

Praca sędziego rodzinnego jest piękna, chyba nie umiałabym robić nic innego, każde orzeczenie, każda decyzja jest wyzwaniem dla serca i dla rozumu, i obym nigdy nie zatraciła tego poczucia że jestem tu gdzie jestem dla innych, po to żeby im choć trochę pomóc. Nie boję się jej podejmować, wiedząc nawet że któraś strona będzie niezadowolona. Wiem też, że nie odpowiadam za ból i smutek każdego dziecka na tym świecie, wiem że nie jestem w stanie zapobiec każdej niesprawiedliwości i nieszczęściu małego czy dużego dziecka, ale mam wiarę i nadzieję, że patrząc w głąb każdego z nich i w głąb swojego serca, być może przyczynie cię choćby w małym zakresie do tego, że przyszłość którego z tych maluchów będzie jasna, ciepła, pełna nadziei i miłości, że mimo złych chwil będzie ono w stanie stworzyć relacje, które dadzą mu poczucie, że to wszystko ma jakiś sens.

Nie mamy monopolu na prawdę i na dobre rozwiązania. Nasz zawód nie powoduje, że jesteśmy wszechwiedzący i nieomylni. Powołanie na sędziego nie predestynuje człowieka do bycia mentorem i zbawicielem. Mam świadomość swojej pewnej niedoskonałości, braków w psychologicznej edukacji związanej z dziećmi. Wiem, że nie zbawię świata i daleko mi do takiego myślenia o swoim zawodzie. Jeżeli ludzie nie zechcą swojego życia dobrze ułożyć i dobrze przeżyć, bez krzywdzenia innych, to żadne wyroki, postanowienia nie pomogą, nie zmusimy ich do szanowania i respektowania zasad. Zmienią swoją rzeczywistość tylko wtedy kiedy sami tego zechcą, gdy nam uwierzą, gdy ich przekonamy. Mimo wszystko wierzę w dobro, w to że w każdym człowieku jest dobro i zło, i że czasem to zło trochę bardziej zwycięża. Ale na każdego może przyjść opamiętanie i może inaczej ułożyć swoje życie, zachowania i relacje, szczególnie w stosunku do swojego dziecka, oraz do drugiego człowieka, tego dzięki któremu jest to dziecko na świecie - matki, ojca swojego syna czy córki.

Rodzina, to jak gdzieś przeczytałam - gordyjski splot - splot współzależności, miłości, konfliktów, sprzecznych potrzeb, troski a czasem zmęczenia sobą. W odniesieniu do ludzi, według mnie nic nie jest zerojedynkowe. Najczęściej niewłaściwe zachowania, postawy mają swój rewers w postaci uprzedniej traumy, braku miłości, zainteresowania w przeszłości. Dlatego też w swoim dorosłym życiu część rodziców nieświadomie powiela zachowania wobec których byli kiedyś sami bezradni, i którymi zostali skrzywdzeni. Teraz sami krzywdzą, niegodnie postępując.

Myślę często o "moich dzieciach", jak potoczyły się ich losy. Z nadzieją patrzę w przyszłość, że nie spotkam ich już więcej na sali sądowej. Zastanawiam się czy to, co uznałam za najlepsze dla każdego z nich, faktycznie choć trochę zbliżyło ją lub jego do tego co nazywamy szczęściem, czymkolwiek to jest dla każdego z nich, tego co ja nazywam dobrym spokojnym wzrastaniem w poczuciu własnej wartości, godności i miłości, która pomaga przejść przez zawirowania życia - przez dorastanie.

Nachodzą mnie - o czym już pisałam - wątpliwości - czy wykonuję swoją pracę dobrze. Czy pomagam a nade wszystko nie szkodzę? Nie wiem, czy kiedyś się dowiem? Pewnie nie. Ale wiem jedno - że muszę rozstrzygać najlepiej jak umiem, patrząc w głąb swojego serca, całym rozumem jaki mam i odrobiną intuicji. Starać się każdą sprawę rozstrzygać jak swoją pierwszą, najważniejszą i jednocześnie jakby była moją ostatnią - to moje wyzwanie - wyzwanie dla mojego serca i rozumu.

Kończę moje rozważania i "myśli nieuczesane" cytatem Antoine de Saint - Exupéry i lekko parafrazując jego słowa ze wspaniałej książki "Twierdza", bo głęboko w nie wierzę, i wierzę, że jeżeli choćby mały ułamek moich orzeczeń i osądów, moich i naszych "rodzinników" przede wszystkim nie krzywdzi, a chociaż troszkę czyni życie bodajże co któregoś dziecka lepszym - to warto trwać w tym zawodzie, w tej specjalizacji mimo wszystko i mimo wszystkich okoliczności i rzeczywistości -
... ból jednego człowieka wart jest tyle co ból całego świata, miłość jednej kobiety, choćby najgłupszej waży nie mnie niż wszystkie gwiazdy i cała droga mleczna a szczery uśmiech dziecka to jak światło przez gwiazdę posyłane gwieździe, to niczym uśmiech anioła prosto z nieba....

Katarzyna Piotrowska (sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku)
dodano: 2016-09-27




KOMUNIKATY
OPINIE
OŚWIADCZENIA
UCHWAŁY
PUBLIKACJE
KONFERENCJE
GALERIA FOTO
KONKURSY
KONGRESY

©Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce Polityka prywatności Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, reklama, hosting, programowanie, edukacja, internet