START AKTUALNOŚCI O NAS KONTAKT  DOŁĄCZ DO NAS


"Praca sędziego rodzinnego..." edycja 2016. Konkursowa praca Agnieszki Oczkowskiej- Kochańskiej

Dobro dziecka w orzecznictwie sędziego rodzinnego

Sędzią rodzinnym jestem od ponad dziewiętnastu lat. To był mój przemyślany wybór. Od rozpoczęcia nauki w szkole średniej wiedziałam, że chcę zostać sędzią. Już wtedy rozpoczęłam przygotowania do dostania się na wymarzonym kierunek studiów- prawo. Uczyłam się z poleconych przez moich nauczycieli historii książek. Później konsekwentnie się uczyłam przez wiele lat aż do momentu zdania egzaminu sędziowskiego. Potem wiedziałam, że chce trafić do wydziału rodzinnego i nieletnich lub karnego. Gdy przydzielono mnie do wydziału rodzinnego, nie chciałam i nadal nie chcę go zmienić. Bycie sędzią rodzinnym jest bardzo trudnym zadaniem. Wymaga specjalnych predyspozycji i ogromnego poświęcenia.

Szczególnego podejścia do ludzi - dzieci nauczyłam mnie moja mama, która pracowała ponad 40 lat jako pielęgniarka na oddziale dla dzieci okazując serce i troskę każdemu dziecku w pracy i poza nią. Dzięki niej potrafiłam zajmować się dziećmi np. prowadząc drużynę zuchową i nauczyłam się, że dobro tych małych bezbronnych istot jest najważniejsze. Taka wiedza i umiejętności oraz poczucie "misji" są niezbędne w pracy jako sędzia rodzinny.

Dobro dziecka jest podstawową zasada prawa rodzinnego. Co należy rozumieć pod pojęciem " dobra dziecka" najlepiej odda treść uchwały składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 12 czerwca 1992r. (III CZP 48/92) powołująca się na przepisy Konwencji Praw Dziecka przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 20 listopada 1989 r. (Dz. U. z dnia 23 grudnia 1991 r.)

"Treść pojęcia dobro dziecka, ustalona wedle wskazań obowiązującego prawa polskiego, odpowiada w ogólnych zarysach pojęciu nadrzędnego interesu dziecka, rekonstruowanego na podstawie przepisów Konwencji. Jednocześnie postanowienia Konwencji mogą służyć do dalszego precyzowania pojęcia dobra dziecka. Na uwagę zasługują tu zwłaszcza te sformułowania Konwencji, które wskazują, że dziecko dla pełnego i harmonijnego rozwoju powinno wychowywać się w środowisku rodzinnym, w "atmosferze szczęścia, miłości i zrozumienia" i że powinno być w pełni przygotowane do życia w społeczeństwie "jako indywidualnie ukształtowana jednostka, wychowywana w duchu pokoju, godności, tolerancji, wolności, równości i solidarności" z tym zastrzeżeniem, że bierze się pod uwagę "znaczenie tradycji i wartości kulturalnych każdego narodu dla ochrony i harmonijnego rozwoju dziecka". Wreszcie, z art. 5 Konwencji wynika również, że właściwe kierowanie dzieckiem ma być realizowane w sposób odpowiadający rozwijającym się zdolnościom dziecka, przy jednoczesnym zapewnieniu mu warunków życia i rozwoju (por. też art. 6 ust. 2, art. 24 i 27 Konwencji)."

Jedną ze wskazanych powyższej przesłanek mających znaczenie dla zabezpieczenia dobra dziecka są odpowiednie warunki życia i rozwoju. Każde dziecko wymaga warunków bytowych i mieszkaniowych, w których będzie mogło bezpiecznie rosnąć. W swym długoletnim orzecznictwie spotkałam się z bardzo różnymi sytuacjami, w których brane były pod uwagę warunki bytowe czy mieszkaniowe, ale nigdy nie były one jedyną przyczyną ingerencji sądu w sposób wykonywania władzy rodzicielskiej przez rodziców. Takie zagrożenie dobra dziecka najłatwiej jest zlikwidować. Czasami wystarczy rodzicom po prostu powiedzieć lub wprost wskazać palcem co muszą poprawić. Muszę stwierdzić, iż w wielu przypadkach niedużym nakładem pracy i środków, przy pomocy rodziny, asystenta rodziny czy opieki społecznej warunki bytowe czy też mieszkaniowe są doprowadzane do takiego stanu, że dobro dzieci jest wystarczająco zabezpieczone.

Jako pierwszy przykład mogę podać sytuację, gdy matka zamieszkiwała z dwójką małoletnich dzieci w bardzo małych domku na terenie ogródków działkowych. Powszechnie wiadomo jaki jest stan techniczny taki domków. Przede wszystkim nie było tam prawidłowego, bezpiecznego ogrzewania- w małych pokoju stała niezabezpieczona "koza", do której dzieci miały nieograniczony dostęp. Brakowało również wody, trzeba było ja przynosić wiadrami. Toaleta znajdowała się na zewnątrz. Na działce i okresowo w domu trzymane były dwa duże psy tzw. ostrej rasy. Matka dzieci była z dużym konflikcie z ojcem dzieci i dziadkami z jego strony, co powodowało, że ograniczała im kontakt z dziećmi. Sama nie zapewniała dzieciom właściwych warunków, gdyż nie potrafiła zadbać o elementarny porządek nawet na tak małej powierzchni. Sterty rzeczy leżały porozrzucane na łóżkach dzieci i podłodze. Kurator sądowy i pracownicy pomocy społecznej wielokrotnie rozmawiali z matką wskazując jej pilną potrzebę zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa ( ogrzewanie, psy) oraz sprzątnięcia mieszkania. Wyznaczali terminy poprawę, które upływały bezskutecznie. W końcu w sytuacji, gdy dzieci były pozostawiane przez matkę w tym warunkach bez opieki, doszło do ich zabezpieczenia i umieszczenia u ojca mieszkającego razem z dziadkami. Dzieci znalazły tam w końcu odpowiednie warunki i opiekę. Matka zgłosiła się wtedy do mediów i jakież było zdziwienie kuratora, gdy w programie telewizyjnym można było zobaczyć sprzątnięty pokój, zabezpieczony piecyk i psy, a matka płacząc twierdziła, że nigdy nie zostawiała dzieci bez opieki. W tej sprawie dzieci na stałe już pozostały pod opieką ojca, który z pomocą swoich rodziców, zabezpieczył im właściwą opieką, warunki i poczucie stabilizacji czyli właściwie zadbał o ich dobro.

Mam również w pamięci jeszcze jeden przypadek, w których warunki bytowe i mieszkaniowe zapewniane dziecku, odgrywały ważną rolę. Sprawa dotyczy dwojga młodych ludzi - rodziców kilkumiesięcznego dziecka, którzy sami wiele przeszli w życiu. Sami nie mieli zapewnionych podstawowych potrzeb wychowując się w domach dziecka. Nikt ich również nie nauczył jak żyć, jak wykonywać obowiązki rodzica, jak zadbać o dom. Należy im jednak oddać, iż pomimo swoich ograniczonych kompetencji, kochali bardzo swe dziecko i siebie na wzajem. Mieszkali w bardzo złych warunkach- w starym rozpadającym się domu, gdzie nie było odpowiedniego ogrzewania, a na zewnątrz panowała sroga zima. Gmina podejmowała szereg działań chcąc zabezpieczyć im warunki np. między innymi proponując umieszczenie w domu samotnej matki, ale wszystkie propozycje były przez nich odrzucane. Ci młodzi ludzie nagłośnili swoją sprawę w mediach chcąc w ten sposób wymusić uzyskanie mieszkania z gminy. W swej walce z gminą, zapomnieli o podstawowej kwestii jaką było dobro i bezpieczeństwo ich dziecka. Dopiero wizyta kuratora, który przedzierał się do nich przez zaspy śniegu w siarczystym mrozie, uzmysłowiła im, że "szantażując" gminę poprzez pozostawanie z małym dzieckiem w takich warunkach, narażają jego życie i zdrowie. Ludzie ci w końcu przy pomocy gminy wynajęli mieszkanie, w którym bezpieczeństwo i dobro dziecka były odpowiednio zabezpieczone. Podjęli również szereg działań we współpracy z opieką społeczną i kuratorem sądowym, które w ostateczności doprowadziły do sytuacji, w której Sąd stwierdził brak podstaw do ingerencji w zakres ich władzy rodzicielskiej. Ważne w tej sprawie były wola i chęć współpracy ze strony rodziców z kuratorem i opieką społeczną, rzeczywiste realizowanie wszystkich zaleceń zmierzających do poprawy bezpieczeństwa ich małoletniego dziecka.

Jedną z najgorszych kategorii spraw prowadzonych przez sędziego rodzinnego są sprawy, w których rodzice nadużywają władzy rodzicielskiej wyrządzając krzywdę dziecku - krzywdę fizyczną czy też psychiczną.

Głęboko zapadła mi w pamięć i odcisnęła swe piętno bardzo złożona sprawa chłopca, który mieszkał z rodzicami i pełnoletnim bratem. W domu nie było prawidłowych warunków. Matka chora psychicznie zbierała śmieci i znosiła je do domu. Ojciec pracował, ale w żaden sposób nie wpływał na matkę, aby się leczyła i nie zapewniał małoletniemu warunków. Starszy brat był dla tego chłopca matką i ojcem jednocześnie. Obaj byli ze sobą bardzo związani. Starszy brat odważył się w końcu zgłosić na policji fakt molestowania małoletniego przez ojca, ale w krótkim czasie po tym na oczach małoletniego popełnił samobójstwo. Doszło do umieszczenia małoletniego w rodzinie zastępczej. Jego dobro- zdrowie i stan emocjonalny były tak głęboko naruszone, że wymagał on stałej pomocy psychologa i psychiatry. Podkreślenia wymaga fakt, iż małoletni taką pomocą uzyskał ze strony jednego z lekarzy psychiatrów, który w tym najtrudniejszym okresie miał z nim nawet codzienny kontakt. Małoletni znalazł też ciepły dom w rodzinnym domu dziecka, który zapewnił mu poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji oraz stworzył warunki do rozwój. Chłopiec uzyskiwał bardzo dobre warunki w nauce, wyciszył się, rozwijał swoje uzdolnienia muzyczne. Rodzice za rażące zaniedbania obowiązków i nadużycie władzy rodzicielskiej zostali pozbawieni władzy rodzicielskiej, a małoletni pozostawiony w rodzinnym domu dziecka, w którym przebywał. Pomimo tego jego sprawa nie zakończyła się dobrze. Ciągnąca się latami sprawa karna ojca, w której miał on postawiony zarzut molestowania małoletniego i konieczność kilkakrotnego bezpośredniego przesłuchiwania małoletniego w charakterze świadka przed sądem doprowadziły do sytuacji, w której pod wpływem ogromnego stresu ujawniła się u niego choroba psychiczna. Zarówno opiekun prawny jak sędzia rodzinny podejmowali mnóstwo działań, aby uchronić małoletniego przed bezpośrednim udziałem w sprawie karnej. Działo się to jednak jeszcze przed zmianą przepisów kodeksu postępowania karnego dotyczących jednorazowego przesłuchania małoletnich pokrzywdzonych. Sprawa ta jest dla mnie bardzo bolesna, ponieważ pomimo wielu działań i nawet kilku sukcesów, nie udało w ostateczności w taki sposób zabezpieczyć dobro tego chłopca, aby mógł rozwijać się bezpiecznie i harmonijnie. Ważne jednak jest to, że chłopak ten, teraz już dawno pełnoletni, przebywając w domu pomocy społecznej cały czas utrzymuje ciepły, rodzinny kontakt z " rodzicami" z rodzinnego domu dziecka i bywa u nich na przepustkach.

Orzekając jako sędzia rodzinny spotykam się w swej praktyce z wieloma sprawami, w których rodzice czy też rodzic nadużywają alkoholu, a pod ich wpływem urządzają w domu awantury, zachowują się agresywnie, wyzywają, biją lub też po prostu z uwagi na nietrzeźwość nie są w stanie w ogóle wykonywać jakichkolwiek obowiązków rodzica. Takie sytuacje bardzo poważnie naruszają dobro dzieci wychowujących się w takich domach. Dzieci te nie mają zapewnionego poczucia bezpieczeństwa, spokoju, pewności. Żyją w ciągłym strachu i obawie, co bardzo negatywnie wpływa na ich rozwój fizyczny i emocjonalny. Muszę przyznać, iż stale zwiększa się liczba matek nadużywających alkohol niestety także w ciąży. Wiele kobiet nie zauważa jednak swojego nałogu i nawet, gdy dziecko urodzi się z zespołem FAS, nie widzą w tym swojej winy. Wielu mężczyzn na zadane pytanie czy nadużywają alkoholu, odpowiadają, iż piją jak każdy Polak. W trakcie przesłuchiwania należy od razu zaznaczyć, że piwo jest alkoholem, ponieważ większość z nich nie uznaje piwa za alkohol. Znamienne jest też to, że na pytanie czy dzieci widzą ich w stanie nietrzeźwym czy awanturującego się i jaki ma to na nich wpływ, większość odpowiada, że żaden. Dopiero dopytani, przyznają, że dzieci płaczą, krzyczą, uciekają, chowają się w innym pokoju lub udają, że oglądają telewizję. Uzmysłowienie tym rodzicom jaki wpływ na ich dzieci ma taki tryb ich życia, czasami pomaga wywołać lub wzmóc u nich chęć poprawy i leczenia.

Działania, jakie podejmuje sędzia rodzinny zmierzają przede wszystkim do zauważenia przez rodzica nadużywającego alkoholu, że w ogóle problem istnieje, a następnie do podjęcia leczenia, terapii. Zagrożenie ingerencją sądu w zakres władzy rodzicielskiej czy też w ostateczności zagrożenie " utraty dzieci" wywołuje u wielu rodziców wolę poprawy i uzmysłowienie sobie, że sprawa jest poważna. Czasami udaje się uzyskać pozytywne skutki. Spotkałam się z wieloma przypadkami, gdy zaprzestanie lub ograniczenie picia, poprawiło sytuację w domu, pozwoliło nawiązać prawidłowe, ciepłe relacje między rodzicami a dziećmi. Mogę również podać pozytywny przykład ze swej pracy. Prowadziłam wiele lat temu sprawę kobiety nadużywającej alkoholu i przez to zaniedbującej swe dzieci, w wyniku czego trafiły one do placówek opiekuńczo- wychowawczych. Kobieta ta stanęła jednak na nogi, przestała pić, przeszła terapię odwykową. Zmieniła swoje życie w taki sposób, że możliwy był powrót jej małoletnich dzieci do domu pod jej opiekę. Po kilku latach spotkałam ją w sądzie, gdzie podjęła pracę w ochronie. Z przyjemnością patrzyłam na nią i jej osiągnięcia.

Dla mnie osobiście najgorszą kategorią spraw, w których zagrożone jest dobro dziecka i jednocześnie najtrudniejszą kategorią spraw do orzekania są sprawy, w których rodzice " walczą o dziecko". Bardzo często jest tak, że obie strony mają porównywalne warunki mieszkaniowe i bytowe oraz podobne kompetencje wychowawcze. Pozytywne uczucia, które ich kiedyś łączyły, po burzliwym rozstaniu przekształcają się w brak porozumienia, agresję, nienawiść. Brak współpracy i porozumienia, bardzo negatywnie wpływają na rozwój ich wspólnego dziecka. Najgorzej jest jednak wtedy, gdy jedno z rodziców lub oboje nastawiają dziecko przeciwko drugiemu z nich, negują jego działania, uniemożliwiają kontakt lub uprowadzają dziecko, aby mieć je tylko przy sobie. Oboje rodzice oczywiście deklarują, że kochają swoje dziecko. Postępując egoistycznie nie zauważają, że walcząc o dziecko, krzywdzą je, pozbawią go poczucia bezpieczeństwa, spokoju i warunków do harmonijnego rozwoju. Pozbawiają go również jego prawa do utrzymywania kontaktów z drugim rodzicem i jego rodziną. Ważnym działaniem sędziego rodzinnego w tego rodzaju sprawach jest doprowadzenie do porozumienia, mediacji między rodzicami. Jeżeli uda się takim rodzicom pokazać, co odczuwa ich dziecko, może wywołać to u niektórych z nich refleksję i chęć porozumienia. Jako sędzia orzekający w takich sprawach staram się w pierwszej kolejności poznać wolę dziecka. Jeśli dziecko jest w wieku i w takim stopniu rozwoju umysłowego, w którym jest w stanie przedstawić swoje zdanie - " rozsądne życzenie" , zawsze staram się je uwzględnić. Trzeba przyznać, że czasami jasno wyrażone życzenie przez dziecko, wpływa na zmianę stanowiska walczącego rodzica i doprowadza do zakończenia konfliktu. Nie każdy z rodziców przejmuje się jednak zdaniem swojego dziecka lub wręcz twierdzi, że dziecko zostało nastawione lub przekupione przez drugiego rodzica. Problem jest również wtedy, gdy dziecko jest za małe, aby wyrazić swoje zdanie.

Rodzice w "walce o dziecko" stawiają sobie różne zarzuty czasami fałszywe. Zdarzyło mi się orzekać w sprawie, w której ojciec domagał się rozszerzenia kontaktu z córką. Z matką dziecka był po rozwodzie. W trakcie prowadzonej przeze mnie sprawy tuż przed ogłoszeniem postanowienia matka dziecka oświadczyła, iż ojciec molestuje córkę. Okoliczność ta musiała być zgłoszona do właściwej prokuratury, która podjęła postępowanie. Na czas trwania sprawy karnej kontakty ojca z córką zostały ograniczone do 2-3 godzin chyba raz w miesiącu w obecności kuratora sądowego. Sprawa karna trwała długo, ale ostatecznie zakończyła się uniewinnieniem ojca. Możliwe było wznowienie kontaktów. Długoletni okres ograniczenia tych kontaktów doprowadził jednak do rozluźnienia więzi między małoletnią a ojcem, pomimo iż w trakcie każdego kontaktu starał się on, aby spędzić go jak najbardziej efektywnie i ciekawie. Konieczna było sprawdzenie w tej sprawie, czy matka zgłaszając przeciwko ojcu nieuzasadniony zarzut molestowania córki, nie nadużyła władzy rodzicielskiej. Walka między rodzicami o dziecko czasami doprowadza do sytuacji, w której, mówiąc oczywiście w przenośni, najlepszym rozwiązaniem wydaje się decyzja króla Salomona o rozcięciu dziecka na dwie połowy, aby każda z walczących o nie kobiet otrzymała po połowie. Jako sędzia rodzinny staram się rozpatrzyć wszystkie za i przeciw, gruntownie przemyśleć sprawę, prześledzić orzecznictwo, przepisy i podjąć trudną decyzję. Jako przykład mogę podać sprawę, w której matka uprowadziła dziecko od ojca. Potem przez długi okres uniemożliwiała ojcu kontakt z dzieckiem w jakiejkolwiek formie nie przestrzegając żadnych postanowień Sądu w tym zakresie. Matka ukrywała dziecko u różnych czasami obcych mu ludzi, nie zapewniała dziecku edukacji i możliwości rozwoju w przedszkolu. Często zmieniała miejsce zamieszkania. W rezultacie doprowadziła do sytuacji, w której została pozbawiona władzy rodzicielskiej, a dziecko trafiło pod wyłączną opiekę ojca. Ojciec musiał podjąć szereg działań, aby nawiązać na nowo relacje z dzieckiem, które na skutek długotrwałej rozłąki zanikły. Bardzo trudna była decyzja o odebraniu dziecka jednemu z rodziców i przekazaniu go pod opiekę drugiego.

Jako sędzia rodzinny z wieloletnim już doświadczeniem zawodowym i życiowym, który również jest rodzicem, zdaję sobie sprawę jak ważne jest dobro dziecka. W każdej sprawie staram się przestrzegać tej podstawowej zasady. W ogromniej różnorodności spraw, w których dane mi było i jest orzekać, różne aspekty dobra dziecka są naruszane i wymagają ochrony. Powyżej przedstawiłam tylko nieliczne z nich. Ważne jest, aby zawsze być otwartym na ludzi i ich problemy. Ważna jest również chęć niesienia pomocy innym. Będąc sędzią rodzinnym mam możliwość pomocy ludziom, a przede wszystkim dzieciom, których dobro z różnych przyczyn i w różny sposób jest zagrożone. Jest to bardzo odpowiedzialna i bardzo ważna dla mnie nie tylko praca, ale i powołanie.

Agnieszka Oczkowska- Kochańska (Sąd Rejonowy Gdańsk- Południe w Gdańsku)
dodano: 2016-09-26




KOMUNIKATY
OPINIE
OŚWIADCZENIA
UCHWAŁY
PUBLIKACJE
KONFERENCJE
GALERIA FOTO
KONKURSY
KONGRESY

©Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce Polityka prywatności Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, reklama, hosting, programowanie, edukacja, internet