START AKTUALNOŚCI O NAS KONTAKT  DOŁĄCZ DO NAS


"Praca sędziego rodzinnego..." edycja 2016. Konkursowa praca Macieja Wolskiego

Dobro dziecka w orzecznictwie sędziego rodzinnego

Dobro dziecka jako klauzula generalna pozostawia szerokie spektrum rozważenia co mieści się w ramach tego pojęcia. W orzecznictwie sędziego rodzinnego sprowadza się niejednokrotnie do dylematu czy w ramach ochrony dobra dziecka powinno dojść do odizolowania małoletniego od dotychczasowego środowiska rodzinnego poprzez umieszczenie w rodzinnej pieczy zastępczej, bądź placówce opiekuńczo-wychowawczej, czy wystarczająca byłaby inna forma ograniczenia władzy rodzicielskiej. Dobro dziecka jest niewątpliwie wartością, która powinna podlegać ochronie prawnej. Ingerencja organu orzekającego wskazana jest wyłącznie w sytuacjach, które wymagają zabezpieczenia potrzeb rozwoju emocjonalnego oraz elementarnego bezpieczeństwa. Kwestia czy zachodzi potrzeba ochrony dobra dziecka w konkretnym przypadku może spotykać się z odmiennym postrzeganiem przez sędziego rodzinnego, uczestników postępowania i opinię publiczną. Nie można w tym względzie wymagać jednomyślności ocen, a zatem różnorodność własnych odczuć jest całkowicie naturalna. Błędem byłoby dopasowywanie się przez sędziego rodzinnego do oczekiwań innych jeśli są one rozbieżne z dobrem dziecka.

Jako wyznacznik konieczności ingerencji Sądu Opiekuńczego traktować należy stopień zagrożenia dobra dziecka. Tu pojawia się wątpliwość czy można stopniować coś, co trudno jest określić zwerbalizowanymi pojęciami, a jedynie poprzez podawanie przykładów. O ile funkcjonuje pojęcie rażącego zagrożenia dobra dziecka, to lekkie zagrożenie dobra dziecka jawi się co najmniej dziwnie. Jeżeli przyjąć, że w procesie wychowawczym nie jest możliwe uniknięcie błędów, to ingerencja we władzę rodzicielką nie jest konieczna w każdym przypadku zaistnienia nieprawidłowości w stosowaniu metod wychowawczych. Poza tematem niniejszej pracy jest ocena różnych modeli wychowania. Sprawowanie pieczy nad małoletnimi powinno być jednak pozbawione wszelkich zachowań wpływających destrukcyjnie na dziecko. Ochrona dobra dziecka ma stanowić barierę zapobiegającą przenikaniu takich zachowań na sferę emocji dziecka. Decydowanie przez sędziego rodzinnego o sytuacji prawnej dziecka wymaga daleko idącej rozwagi i nie odbywa się pochopnie. Wprawdzie sformułowanie orzeczenia o umieszczeniu małoletniego w placówce opiekuńczo-wychowawczej nie zawiera w sobie skomplikowanej konstrukcji językowej, jednakże powoduje skutki bezpośrednio wpływające na całokształt funkcjonowania dziecka na obecnym etapie jego rozwoju, jak i na przyszłość. Rozważenia wymaga czy pojawiające się w konkretnej sprawie wątpliwości dotyczące kwestii umieszczenia dziecka w placówce opiekuńczo- wychowawczej powinny przeważać szalę rozstrzygania na rzecz pozostawienia dziecka w dotychczasowej rodzinie. Ingerencja Sądu jako organu orzekającego o wykonywaniu władzy rodzicielskiej polegająca na odizolowaniu dziecka stanowi swego rodzaju ostateczność.

Jednakże okoliczności życiowe mogą okazać się na tyle dynamiczne, że nie wydanie takiej decyzji, a ograniczenie władzy rodzicielskiej np. poprzez nadzór kuratora zostanie potraktowane przez rodziców jako łagodność Sądu stwarzająca błędne przeświadczenie, że nie musi nastąpić poprawa sytuacji opiekuńczej i wychowawczej dziecka. Istnieje wówczas ogromne ryzyko, iż brak uprzedniego umieszczenia dziecka w placówce opiekuńczo wychowawczej okaże się wręcz niebezpieczne dla sytuacji dziecka. Sąd nie jest jednak w stanie przewidzieć wszystkich mogących nastąpić ewentualnych negatywnych wydarzeń, które mogą stać się udziałem dziecka i bezpośrednio dotknąć jego dobro.

Postrzeganie ograniczenia władzy rodzicielskiej poprzez poddanie sposobu jej wykonywania nadzorowi kuratora jako nieskutecznego standardu wydaje się błędne. Działania organu orzekającego w osobie sędziego rodzinnego nie są jedynym czynnikiem wpływającym na zapobieżenie naruszeniom dobra dziecka. Jako sytuację właściwą należy postrzegać po zaobserwowaniu pierwszych oznak nieprawidłowości w wykonywaniu władzy rodzicielskiej pozostawienie rodzicom dziecka swoistego wyboru czy dojdzie do prawidłowego wywiązywania się z funkcji opiekuńczych i wychowawczych, czy dalej będą istnieć zaniedbania sprzeczne z dobrem dziecka. Jest wręcz dalece niezrozumiałe, iż nastąpienie dramatycznych dla dziecka zdarzeń w razie wcześniejszego nie umieszczenia dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej lub w rodzinie zastępczej traktowane jest jako błąd, niedopatrzenie, niekompetencja Sądu. Nawet przy uwzględnieniu takiej krytyki, jeśli dopuszczalne jest ukucie pojęcia zapobiegawczej roli sędziego rodzinnego w ochronie dobra dziecka, to jednak izolowanie małoletnich od środowisk rodzinnych powinno następować jako ostateczność w sytuacjach wyłącznie rażących naruszeń. Dokonanie przez rodziców wyboru czy naprawią dotychczasowe błędy leży w interesie zarówno dziecka, jak i rodziców. Nie jest przecież nadrzędną rolą Sądu umieszczanie małoletnich poza biologiczną rodziną.

Powinno ulec zmianie pojawiające się niekiedy błędne przeświadczenie, iż Sądy czyhają na - jak to potocznie jest określane - zabranie dziecka. Wachlarz form ograniczenia władzy rodzicielskiej stwarza grunt potrzebny do wprowadzenia przez rodziców poprawy sytuacji dziecka. Orzeczenia Sądu nie tylko uwrażliwiają na konieczność bacznego zwrócenia uwagi na nieprawidłowości celem ich wyeliminowania, lecz również stanowią kontrolę nad postępowaniem rodziców poprzez nadzór kuratora lub nakładają na nich konkretne obowiązki. Traktowanie stosowania nadzoru kuratora jako zbyt liberalnej formy ograniczenia władzy rodzicielskiej pozbawione jest racjonalności, jeśli postrzegać ją w świetle stworzenia szansy na zapewnienie przez rodzinę właściwych warunków wychowawczych. Gradacja możliwości orzekania różnych form ograniczenia władzy rodzicielskiej pozostaje w każdym przypadku powiązana z konkretnymi okolicznościami sprawy.

Jako fundamentalne powinno być jednak stawiane pytanie czy w ogóle potrzeba jest ingerencja Sądu Opiekuńczego i to zarówno w sprawie wnioskowej, jak i wszczynanej z urzędu. Istnieją sytuacje, w których ostry konflikt jest wyłącznym powodem wniesienia sprawy o ograniczenie władzy rodzicielskiej drugiemu rodzicowi, a składający wniosek rodzic dąży do zerwania więzi dziecka z uczestnikiem postępowania. Antagonizmy rodziców małoletnich bywają tak zaognione, iż skupiają się wyłącznie na wzajemnej walce bez baczenia na szkody wywoływane w sferze psychicznej dziecka. Zdarza się, iż destrukcyjne dla osobowości małoletnich konflikty rodziców nie są wygaszane poprzez terapie, a dodatkowo dzieci odczuwają wymuszaną presję konieczności opowiedzenia się za jednym z rodziców, czyli pojawia się konflikt lojalności. Rozwiązania prawne w takiej sytuacji wykazują pewną ułomność, gdyż poddanie wykonywania władzy rodzicielskiej nadzorowi kuratora może okazać się niewystarczające, a odizolowanie małoletnich zbyt rygorystyczne. Powyższe obrazuje, iż orzeczenia sędziego rodzinnego, o ile mogą dać asumpt do ochrony dobra dziecka, to nie są w stanie poprawić, uzdrowić relacji między rodzicami, jeśli po ich stronie zabraknie ku temu wyraźnej woli. Odnalezienie przez rodziców małoletnich motywacji do prawidłowego zajmowania się dziećmi, wygaszenia konfliktu znajdują się w obszarze zainteresowania Sądu, któremu na tym zależy, jednakże rola organu orzekającego nie może być przeceniana. Współpraca rodziców małoletnich z kuratorem, asystentem rodziny zmierzająca do poprawy sytuacji opiekuńczej dziecka, a traktowana w sposób odpowiedni jest pożądana i jeśli przynosi spodziewane efekty, to jest ona z nie do przecenienia korzyścią przede wszystkim dla małoletniego. Sędzia rodzinny może odczuwać co najwyżej satysfakcję, iż stosowanie prawa przynosi rezultaty zgodne z dobrem dziecka, aczkolwiek nie jest to zależne wyłącznie od niego. Postawa rodziców małoletniego jest kluczowa i decydująca w usuwaniu nieprawidłowości opiekuńczych. Wstrząs jaki doznaliby w razie odizolowania od nich dziecka może podziałać na różny sposób, w tym również niekoniecznie motywujący do poprawy sytuacji.

Istnieją jednak sytuacje, w których dziecko powinno być umieszczone poza środowiskiem rodzinnym. Nie należy zatem zgodzić się z powiedzeniem, iż nawet najgorsza rodzina jest lepsza od placówki. Przemoc w różnych jego przejawach, nadużywanie alkoholu, narkomania, lekceważenie elementarnych zasad zapewniania bezpieczeństwa dziecku okazują się zachowaniami prowadzącymi do nie akceptowania dalszego zajmowania się dziećmi przez rodziców. Decydowanie o sytuacji prawnej dziecka w sprawach opiekuńczych powinno być wolne od pokusy odwetu na nieodpowiedzialnych rodzicach poprzez wybór zbyt daleko sięgającej formy ingerencji we władzę rodzicielską. Dążenie do adekwatności doboru sposobu ograniczenia w tym względzie jest fundamentem orzecznictwa sędziego rodzinnego. Dopasowanie rozstrzygnięcia do realiów życiowych jest możliwe w razie skupiania się na wszystkich aspektach opiekuńczych i wychowawczych, które podlegają rozważeniu na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego. Dobro dziecka jako pojęcie nie podlegające zdefiniowaniu ustawowemu pozostawia dla sędziego rodzinnego przestrzeń na orzekanie w sposób zapewniający prawidłowe warunki dla rozwoju małoletnich. Korygowanie niewłaściwych zachowań należy już jednak do samych rodziców, a zatem nieporozumieniem jest czynienie zarzutów Sądowi, że nie zapobiegł drastycznej sytuacji w razie jej zaistnienia.

Postępowanie dowodowe w sprawach opiekuńczych napotyka w niektórych przypadkach na próby wprowadzania w błąd organu orzekającego co do rzeczywiście panujących relacji, zatajanie okoliczności faktycznych. Wyłonienie pełnego i prawdziwego obrazu sytuacji rodzinnej wówczas, gdy rodzice małoletnich przedstawiają wersję, że nic niepokojącego się nie dzieje pozostaje utrudnione.

W postępowaniu nieprocesowym dopuszczalne jest, a niekiedy nawet wskazane, przeprowadzenie dowodów z urzędu. Sędzia rodzinny nie stawia oczywiście tezy a priori i zbiera dowody na jej poparcie, lecz reaguje na różne pojawiające się okoliczności, które mogą się zmieniać. Zainicjowanie sprawy opiekuńczej na skutek sygnałów o nieprawidłowościach opiekuńczych, a wydanie końcowego rozstrzygnięcia dzieli różny przedział czasowy. Jeżeli jest on wydłużony, to na barki Sądu spada krytyka, lecz zamiast niej, należy dostrzec, iż wszechstronne rozpoznanie sprawy wymaga czasu potrzebnego do zebrania materiału dowodowego, a toczące się postępowanie już powinno mobilizować rodziców do działań naprawczych. Optymalną jest sytuacja, gdy w orzeczeniu końcowym zostaje stwierdzony brak podstaw do ograniczenia władzy rodzicielskiej, a zatem zdarzenie będące podstawą wszczęcia postępowania nie przekreśliło rzeczywistych kompetencji opiekuńczych rodziców. Wstrzemięźliwość w postrzeganiu jednorazowego błędu w sprawowaniu opieki na dzieckiem jako rzutującego na całokształt wywiązywania się z obowiązków rodzicielskich zasługuje na miano jednej z podstaw orzecznictwa sędziego rodzinnego, który zarazem powinien wykazywać tendencje do nie bagatelizowania powziętych wiadomości o nieprawidłowościach opiekuńczych. W kontekście wyrażonej tezy należy zwrócić uwagę na wnioski kuratorów zawierane w sprawozdaniach z wywiadów środowiskowych dotyczących nieletnich w sprawach o demoralizację, iż rodzice są bezradni wobec niewłaściwych zachowań dziecka i z tego względu powinna być im ograniczona władza rodzicielska. Należy poddawać w wątpliwość zasadność wszczynania wówczas sprawy opiekuńczej, bo trudno przyjmować, iż działanie Sądu ingerujące w atrybuty władzy rodzicielskiej miałoby przysłużyć się ochronie dobra dziecka.

Orzekanie o zakazie utrzymywania kontaktów z dzieckiem ustawowo powiązane jest z poważnym zagrożeniem dobra dziecka lub jego naruszeniem (art. 1133 k.r. i o.). Użycie sformułowania "zagrożenie" uwzględnia sytuację, w której dziecko miałoby traumatycznie przeżywać kontakty z rodzicem, który już poczynił w psychice dziecka szkody. Trudno jednak przyjąć za zasadne, iżby osoba odbywająca nawet wieloletnią karę pozbawienia wolności za przestępstwo przeciwko mieniu po opuszczeniu jednostki penitencjarnej miała zostać pozbawiona możności utrzymywania kontaktu z dzieckiem, jeśli uprzednio w sposób prawidłowy zajmowała się dzieckiem, chociażby okazjonalnie. Samo zatem skazanie i izolacja rodzica nie powinny być traktowane jako wykluczające kontakty z dzieckiem. Argumenty, iż nie wiadomo jak dziecko zareaguje na kontakty z takim rodzicem i w życiu małoletnich zaistnieje niepotrzebne zamieszanie, nie mogą ostać się w świetle przesłanki zagrożenia dobra dziecka, a tym bardziej jego naruszenia. Inna sytuacja zachodzi jeśli kontakty miałyby być utrzymywane przez osobę skazaną za przestępstwa na tle seksualnym, bez pozytywnych efektów terapii, gdyż wówczas zakaz utrzymywania kontaktów ewidentnie mieści się w granicach ochrony dobra dziecka. Warto zauważyć, iż uczestnik, którego dotyczy wniosek o zakazanie kontaktów przyjmuje często postawę błagalną, zapewniając o swoich prawidłowych więziach z dzieckiem i staraniach jakie podejmie celem właściwego zajmowania się dzieckiem. Do odkrycia prawdziwych intencji może prowadzić zasięgnięcie wiadomości specjalnych w postaci opinii biegłych. Wydaje się jednak, iż w razie wątpliwości rygoryzm w postaci zakazania kontaktów nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zarazem ryzykowne jest umożliwienie kontaktów, jeśli miałoby się okazać, że na skutek kontaktów doznałoby uszczerbku dobro dziecka. Dlatego też sędziom rodzinnym przyświeca rozwaga zapobiegająca pochopnemu podejmowaniu decyzji, albowiem zakazanie kontaktów wówczas, gdy nie ma przeciwwskazań do ich realizowania wyrządziłoby krzywdę w rozwoju emocjonalnym dziecka.

Uwrażliwienia wymaga sytuacja, gdy Sąd oddala wniosek o zakazanie kontaktów, a rodzic występujący w charakterze wnioskodawcy doprowadza, nie bacząc na dobro małoletniego, do stworzenia u dziecka negatywnego wizerunku drugiego rodzica (uczestnika) jako krzywdziciela. Taki przekaz sztucznie wykreowany, a wdzierający się głęboko w sposób postrzegania rodzica przez dziecko stanowi czynnik przyczyniający się do stopniowego zrywania więzi. Jeśli zatem nie dojdzie po stronie rodziców do zachowań uwzględniających dobro dziecka, to rozstrzygnięcia Sądu nie mają atrybutu wszechmocy i nie są w stanie uregulować wszystkich sytuacji, ani naprawić relacji. Nadmienić należy, iż istnieją sytuacje kiedy zachodzi konieczność zakazania kontaktów po wszczęciu postępowania z urzędu. Zdarza się, iż po uzyskaniu informacji przemawiających za takim orzeczeniem, pojawia się uzasadnione zdziwienie dlaczego rodzic nie wnosił o zakazanie kontaktów. Niejednokrotnie motywacją zaniechania w tym względzie jest strach, obawa o bezpieczeństwo, które paraliżują i nakazują tolerować nawet wysoce niewłaściwe zachowania drugiego rodzica.

Orzecznictwo sędziego rodzinnego ukierunkowane na ochronę dobra dziecka sprawdza się do żmudnych prób odnajdywania tak zwanego złotego środka. Nawet jego skuteczność nie zależy wyłącznie od wydanego rozstrzygnięcia, lecz również od dalszych zachowań zainteresowanych. Przybieranie w toku postępowania różnych ról przez rodziców jest częste i niekiedy udoskonalone do tego stopnia, że odkrywanie prawdziwych intencji i właściwa interpretacja dotychczasowych zachowań stanowią wielkie wyzwanie dla sędziego rodzinnego. Nie są rzadkie sytuacje, w których koncentracja na konflikcie prowadzi do smutnej konkluzji, że na dobru dziecka przestało zależeć rodzicom, a jedynie chcą wykazać kto mają rację.

Nie jest możliwe zbadanie, a więc pozostanie niezgłębioną tajemnicą ilu zdarzeniom godzącym w dobro dziecka zapobiegają działania sędziów rodzinnych poprzez ich orzeczenia. Stopień skomplikowania w orzekaniu przez sędziego rodzinnego obrazuje to, że nie wydanie zarządzenia tymczasowego może okazać się błędem, a także zbyt szybka ingerencja we władzę rodzicielską na podstawie samego uprawdopodobnienia okoliczności może nie przyczynić się do ochrony dobra dziecka. Udzielanie zabezpieczeń pozostaje tą sferą orzekania, w której sędzia rodzinny często nie dysponuje wystarczającym materiałem dowodowym do wydania postanowienia, a musi zmierzyć się z presją szybkości reakcji. Instrukcyjny termin przewidziany na rozpoznanie wniosku wyklucza niejednokrotnie możliwość uzyskania stanowiska drugiego rodzica, a oparcie się wyłącznie na wersji przedstawionej przez jedną osobę pozostaje wbrew zasadzie audiatur et altera pars obowiązującej już w prawie rzymskim.

W orzekaniu rzadko zdarzają sytuacje, gdy sprawa opiekuńcza jest ewidentna z tego powodu, że rodzic nie chce zajmować się dzieckiem. Zdecydowanie częściej jednak dostrzec można mnogość pogmatwanych stanów faktycznych, a rodzice podejmują - jak to jest określane - walkę o dziecko. Zauważalne są przypadki, gdy czynią to wyłącznie dla uspokojenia własnych sumień i pokazania, że coś robili, jednak bez podjęcia starań na tyle wytężonych, iż prowadzących do odbudowania i wzmocnienia więzi z dzieckiem.

Konkluzje sporządzanych przez kuratorów sprawozdań z wywiadów środowiskowych stanowią istotną i cenną wskazówkę co do formy ograniczenia władzy rodzicielskiej, zakazania, ograniczania kontaktów, aczkolwiek sędzia rodzinny może wyciągać odmienne wnioski dotyczące sytuacji opiekuńczej. Nie kierowanie się w każdym przypadku sugestiami zawartymi w sprawozdaniach wymaga szerokiego oglądu sytuacji rodzinnej, analitycznego spojrzenia krytycznego, których nie może zabraknąć w orzecznictwie nie pojmowanym jako mechaniczne powielanie wniosków formułowanych przez kuratorów, a także w opiniach biegłych. Reguła, iż Sąd jest najwyższym biegłym powinna być traktowana jako obowiązująca w szczególności jeśli wymaga tego troska o dobro dziecka. Automatyzm w orzecznictwie byłby wręcz groźny, a nawet jeśli pojawiają się wahania, dylematy co do wydawanego rozstrzygnięcia końcowego lub udzielającego zabezpieczenie, to nie są one wyrazem słabości orzecznika.

Wyrażam głębokie przekonanie, że ma miejsce zapewnianie ochrony dobra małoletnich w orzecznictwie polskich sędziów rodzinnych. Podkreślenia wymaga, iż błędem byłoby odczytywanie przedstawionych rozważań jako zachęty do wdrażania mniej rygorystycznego sposobu orzekania w sprawach opiekuńczych. Nietrudno napotkać nieprzychylne komentarze pod adresem sędziów rodzinnych. W obliczu podejmowanych przez nich działań zmierzających ku ochronie dobra dziecka i niejako reasumując, warto uświadomić sobie paradoks, że trudno znaleźć przypadki, a jeśli są, to zapewne niezwykle sporadyczne, kiedy to akurat rodzic stwarzający zagrożenie dobra dziecka kierowałby pretensje do samego siebie.

Maciej Wolski (sędzia Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie)
dodano: 2016-09-24




KOMUNIKATY
OPINIE
OŚWIADCZENIA
UCHWAŁY
PUBLIKACJE
KONFERENCJE
GALERIA FOTO
KONKURSY
KONGRESY

©Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce Polityka prywatności Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, reklama, hosting, programowanie, edukacja, internet