START AKTUALNOŚCI O NAS KONTAKT  DOŁĄCZ DO NAS


"Prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców" edycja 2018. Konkursowa praca Alicji Ornowskiej

Mówi się, że najpiękniejszy prezent, który rodzic może dać dziecku, to obecność. Obecność to w ogóle słowo piękne samo w sobie. Oznacza towarzyszenie i asystowanie. Współuczestniczenie i współistnienie. Oznacza trwanie.

Samo przebywanie z dzieckiem oczywiście nie wystarczy, by wychować je na osobę, która będzie mogła stawić czoło pojawiającym się w dorosłym życiu przeciwnościom i będzie mogła w pełni rozwinąć swoją osobowość. Ale to zwykłe i pozornie niepozorne pozostawanie rodzica przy dziecku jest nasieniem, z którego wzrasta proces wychowania. Człowiek ma naturalną skłonność do naśladowania osób mających uznanie i autorytet. Rodzice są zaś nie tylko gwarantami przetrwania i ochrony w trakcie dorastania, ale też jego najważniejszymi wychowawcami. Ich osobowość, zaangażowanie i rodzicielska postawa może pomóc dziecku w zbudowaniu własnego modelu sukcesu życiowego, bądź być źródłem jego porażek. Rodzice stanowią jednak wzór do naśladowania jedynie wówczas, gdy są obok.

W dobie przerwanych związków, industrializacji, fali emigracji, wirtualizacji świata, rodzicielstwo, zamiast być wspólnym wyzwaniem dwojga, zamienia się coraz częściej w samotne zmagania o opiekę i wychowanie potomstwa. Czasem dzieje się tak z wyboru rodzica, który przestaje w tymże wychowaniu uczestniczyć. Wyklucza syna lub córkę ze swojego życia i w ten sposób samo wyklucza siebie z ich życia. Taka postawa jest prawnie i moralnie naganna, ale łatwa do oceny w praktyce orzeczniczej. Gdy ustalone bowiem zostanie, że rodzic rażąco zaniedbuje swoje obowiązki względem dziecka, to pozbawienie go możności wykonywania władzy rodzicielskiej stanowi niejako petryfikację stanu, który w stosunkach rodzicielskich już zaistniał i to na skutek decyzji samego dorosłego.

Znacznie trudniejsze są te przypadki, gdy rodzic chciałby móc być blisko swego dziecka, kształtować jego postawy, obserwować, jak się rozwija, ale z różnych powodów tego nie może uczynić. Przyczyny tego stanu rzeczy mogą mieć charakter zdrowotny, ekonomiczny, zawodowy, społeczny, mogą też wynikać z przymusowego odosobnienia rodzica lub dziecka. W takich przypadkach rolą państwa jest zapewnienie, by w każdej sytuacji, jeżeli nie jest to ewidentnie sprzeczne z dobrem dziecka, przeszkody te zniwelować lub usunąć, umożliwiając rodzicowi pośredni lub bezpośredni kontakt z dzieckiem, a jeżeli to również możliwe, to pieczę nad nim. W orzecznictwie strasburskim na gruncie art. 8 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności wypracowano szczególny standard ochrony praw człowieka, jakim jest prawo do zjednoczenia z dzieckiem. Tym samym na państwach ciąży zobowiązanie pozytywne do tego, by podejmować środki umożliwiające lub ułatwiające ponowne połączenie i scalenie rodzica z dzieckiem. Uchybienie temu obowiązkowi może powodować uznanie naruszenia przez dane państwo członkowskie praw konwencyjnie zagwarantowanych (wyroki w sprawach Hokkanen przeciwko Finlandii, Glaser przeciwko Zjednoczonemu Królestwu, Olsson przeciwko Szwecji, Sylvester przeciwko Austrii, Bianchi przeciwko Szwajcarii, Maire przeciwko Portugalii, Iosub Caras przeciwko Rumunii, Bajrami przeciwko Albanii). W ocenie Trybunału Strasburskiego wzajemne korzystanie przez rodzica i dziecko ze swojego towarzystwa stanowi bowiem element życia rodzinnego o charakterze fundamentalnym (wyroki w sprawach Johansen przeciwko Norwegii, Bronda przeciwko Włochom, Elsholz przeciwko Niemcom, Sahin przeciwko Niemcom, Hoffman przeciwko Niemcom, Hoppe przeciwko Niemcom).

Wśród ogromu przyczyn sytuacji, w których rodzic nie może swobodnie realizować styczności ze swoim dzieckiem, w bieżącej praktyce sędziowskiej na pierwszy plan wysuwają się te przyczyny, które są udziałem drugiego rodzica. Postawa ograniczająca lub eliminująca matkę lub ojca, który nie przebywa stale z dzieckiem, uszczupla prawo samego małoletniego do wychowywania przez oboje rodziców. Niezaprzeczalną zasadą jest, że z punktu widzenia paradygmatu jak najpełniejszej realizacji dobra dziecka najkorzystniejsze jest, by czerpało wzorce postaw od obojga rodziców, a nie tylko jednego, jeżeli żadne z nich go nie krzywdzi. Dziecko, mając wsparcie w dwojgu rodziców, ma zwiększone poczucie bezpieczeństwa, szanse na łatwiejszy życiowy start, perspektywy edukacyjne. Szczególnie istotny jest też aspekt emocjonalny. Tylko przy obojgu rodzicach obecnych w jego życiu może ono w pełni odpowiadać na stawiane pytania o fundament tożsamości i pochodzenia. Konfrontując się z ich postawami życiowymi, dziecko może kształtować model własnych zachowań, stosunków względem innych, płciowości, a w szczególności relacji partnerskich.

Aby zapewnić normalizację stosunków prawnorodzinnych w sytuacji, gdy jednej ze stron można przypisać postawę alienacyjną bardzo ważne jest prawidłowe jej zidentyfikowanie. Opisywanie sytuacji sporu w takim przypadku jako "konfliktu rodzicielskiego" jest błędne. Taka nomenklatura rozmywa odpowiedzialność za zerwanie relacji, dezawuuje próby jej nawiązania, a w konsekwencji może prowadzić do wyciągnięcia nietrafnych konkluzji. Pozwolę sobie poprzeć ten argument przykładem z praktyki. W rozpatrywanej sprawie ojciec wniósł o ustalenie ojcostwa względem dziecka i o uregulowanie kontaktów, argumentując, że poczuwa się do ojcostwa córki i zależy mu na tym, by od najmłodszych chwil się z nią spotykać. Matka dziecka otwarcie wskazała zaś, że nie widzi w ogóle miejsca dla ojca w życiu małoletniej i zamierza ułożyć życie samodzielnie. Zarówno przed, jak i po wydaniu wyroku częściowego ustalającego ojcostwo powoda względem małoletniej powód przejawiał liczne próby nawiązania kontaktu z matką dziecka, jej pełnomocnikiem procesowym lub innymi osobami, które ją znają, celem wypracowania porozumienia rodzicielskiego, względnie podejmowania prób ugodowych. Wszystkie starania o inicjowanie rozmowy w sprawach dotyczących córki, czy to kierowane bezpośrednio do pozwanej, czy też za pośrednictwem osób trzecich, były bezowocne. Tym niemniej biegli stwierdzili w opinii, że "Krótko po narodzinach dziecka rodzice zaprzestali ze sobą rozmawiać, a wszelkie ustalenia pomiędzy nimi dokonywane są na drodze sądowej". Natomiast dialog wymaga odpowiedzi na propozycję rozmowy, w szczególności, gdy tych propozycji rozmowy jest kilkanaście, w tym są one dokonywane za pośrednictwem próśb kierowanych do osób obcych dla stron. Prawidłowa diagnoza stanu braku kontaktu między stronami powinna być taka, że krótko po narodzinach dziecka matka przestała odpowiadać na prośby ojca kierowane do niej o uznanie dziecka, jak również uzgodnienie kwestii kontaktów, wychowania, alimentacji i uczestniczenia w życiu małoletniej. Takie ustalenie miało istotne konsekwencje praktyczne, gdyż spowodowało konieczność analizy postawy matki z punktu widzenia prawidłowości wykonywania władzy rodzicielskiej względem dziecka. Przyjęcie, że strony nie potrafią się porozumieć w sprawach dotyczących dziecka musiałoby implikować uznanie, że oboje rodzice mają trudność w zawieraniu kompromisów i prowadzeniu rozmów w kwestiach dotyczących małoletniej. Natomiast fakty przeczyły takiemu stanowisku. Ustalono, że brak woli porozumienia leżał wyłącznie po jednej stronie, która najchętniej by obecność drugiego rodzica całkowicie wykluczyła lub zredukowała do roli ozdobnika odpowiedzialnego jedynie za terminowe łożenie alimentów. Umożliwiło to podjęcie interwencji przez sąd opiekuńczy. Tego typu interwencje powinny być podejmowane nie tylko na wniosek rodzica, który został przez drugiego wyłączony z życia dziecka, ale przede wszystkim z urzędu. Sąd rodzinny powinien bowiem skoncentrować swoją uwagę na dziecku i ustalić, czy jego dobro, polegające na urzeczywistnieniu prawa do poznania, styczności i wzrastania przy drugim rodzicu, nie zostaje naruszone lub zagrożone.

Nowatorskie, kompleksowe ujmowanie stosunków rodzic-dziecko-rodzic znalazło już częściowo wymiar normatywny. We współczesnych ustawodawstwach zarzuca się szatkowanie tej relacji na sferę kontaktów, sferę opieki, sferę wychowania, sferę decyzji, czy współdecyzji i wprowadza zasadę wspólnej odpowiedzialności rodzicielskiej, to jest wspólnego sprawowania władzy rodzicielskiej i utrzymywania kontaktów (pismo MS z dnia 15 lipca 2016 r., sygn. DSRiN-II-071-1/16). Odpowiedzialność rodziców jako pojęcie używane w aktach prawa międzynarodowego obejmuje, poza kwestiami prawnymi i finansowymi, także ukierunkowanie dziecka i udzielanie mu rad, wychowanie i rozwój dziecka oraz zabezpieczenie warunków życia niezbędnych do rozwoju (art. 3, 5, 16, 27 Konwencji o prawach dziecka, Rozporządzenie Rady (WE) z 27 listopada 2003 r. nr 2201/2003 dotyczące jurysdykcji oraz uznawania i wykonywania orzeczeń w sprawach małżeńskich oraz w sprawach dotyczących odpowiedzialności rodzicielskiej (Dz. Urz. UE L z 2009 r., Nr 338, s. 1). Również akty normatywne typu soft law w zakresie ochrony praw człowieka, w szczególności rezolucje Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, w tym postanowienia Rezolucji 1921/2013 "Równość płci, godzenie życia prywatnego i zawodowego oraz wspólna odpowiedzialność" oraz Rezolucji 2079/2015 "Równość i odpowiedzialność rodzicielska", jak również Rekomendacja RE nr R(84)4 w sprawie odpowiedzialności rodzicielskiej, odwołują się do pojęcia wspólnej odpowiedzialności rodzicielskiej jako kompleksu praw, obowiązków i powinności wobec dziecka, opartej na porozumieniu między rodzicami. W przywołanych aktach zachęcono do dostosowania czasu, w którym dziecko zamieszkuje z każdym z rodziców adekwatnie do jego potrzeb i interesu.

Z takimi trendami legislacyjnymi rezonowały zmiany wprowadzone Ustawą z dnia 25 czerwca 2015 r. o zmianie ustawy- Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz ustawy Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. z 2015 r. poz. 1062). We wzmiankowanej nowelizacji uwzględniono dążenie do nadania priorytetowego znaczenia takiemu rozstrzygnięciu, w którym sąd będzie, wydając orzeczenie opiekuńcze w przypadku rozłączenia rodziców, pozostawiał władzę rodzicielską obojgu rodzicom i to nawet wówczas, gdy nie przedłożą oni pisemnego porozumienia co do sposobu wykonywania tej władzy. W aktualnym stanie prawnym nie funkcjonuje automatyzm przy ograniczaniu władzy rodzicielskiej jednemu z rodziców w przypadku rozstania rodziców dzieci. Art. 107 § 1 i 2 k.r.o. wprowadza jasną hierarchię preferencji przy orzekaniu przez sąd opiekuńczy, która sąd wiąże. W pierwszej kolejności to sami rodzice powinni decydować o sposobie wykonywania władzy rodzicielskiej na wypadek rozłączenia. Z kolei nawet przy braku porozumienia, mając na względzie naturalne prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców, sąd rozstrzygać ma o sposobie wspólnego wykonywania przez nich władzy, w tym może orzec, by dziecko mieszkało naprzemiennie u każdego z rodziców w okresach wskazanych w orzeczeniu. Słusznie podnosi się zatem, że w obecnym stanie prawnym prawo dziecka do bycia wychowywanym przez oboje rodziców góruje nad ewentualnym konfliktem między rodzicami. Dopiero gdyby za tym przemawiało dobro małoletniego, można powierzyć władzę rodzicielską jednemu z rodziców, ograniczając władzę drugiego do określonych uprawnień i obowiązków w stosunku do dziecka. Taka decyzja musi być podyktowana wyjątkowymi okolicznościami, związanymi z zagrożeniem dobra dziecka. (M. Michalak P. Jaros, Prawo dziecka do obojga rodziców, Dziecko krzywdzone. Teoria, badania, praktyka Vol. 13 Nr 3 (2014), s. 43)

Kierując się przewidzianą przez ustawodawcę hierarchią preferencji, należy wskazać, że zgodne z dobrem dziecka jest przede wszystkim wychowywanie go przez oboje rodziców w pełnym, a nie ograniczonym tego słowa zakresie. Sam fakt występowania różnych punktów widzenia na określone sprawy, a co za tym idzie polemik między rodzicami dotyczących ukierunkowania spraw dzieci, podejmowania decyzji w ich przedmiocie, nie jest ani niczym złym, ani nietypowym, ani nawet niepożądanym. Jest normalnym elementem konieczności osiągnięcia konsensusu między rodzicami. Taki konsensus muszą również osiągnąć rodzice trwający w związku partnerskim, czy małżeństwie. To normalne, że dwie osoby mogą mieć inne spojrzenie na określone kwestie, stąd konieczność porozumienia i też kompromisów. Z doświadczenia życiowego wynika, że osiągnięcie sytuacji, w której dwoje osób zawsze mówi jednym głosem we wszystkich sprawach, jest iluzją i to w trwałych związkach. Czasem jeden rodzic, przy którym dziecko stale przebywa, tkwi w błędnym przekonaniu, że w określonej sytuacji faktycznej, ograniczenie możności współdecydowania drugiego w sprawach dzieci prowadzić będzie do większego komfortu w ich wychowywaniu. Jest to ewidentne nieporozumienie i przejaw krótkowzroczności myślenia, względnie kierowania się partykularnymi, wąsko pojętymi interesami. Rodzic taki nie rozumie, że respektowanie jego decyzji w przedmiocie zakończenia związku partnerskiego nie oznacza akceptacji tego, by z drugim z rodziców "rozwiodły się" również dzieci.

W przypadku, gdy rodzice małoletnich są osobami odpowiedzialnymi, dojrzałymi, wykształconymi, zaangażowanymi emocjonalnie w sprawy potomstwa, dzieci wykazują równe przywiązanie do ojca i matki. Mimo rozstania partnerów, więź żadnego z nich w stosunku do wspólnego dziecka nie powinna ulec osłabieniu. Na rodzicach, ale i na sądzie rodzinnym ciąży zobowiązanie dbałości o to, by relacje rodzinne kształtowały się dalej poprzez wspólne uczestnictwo dziecka i rodzica w codziennych zajęciach, jak nocowanie, zawożenie i odbieranie ze szkoły oraz zajęcia dodatkowe. Sytuacja, w której jeden z rodziców zabiega o możliwość spędzania większej ilości czasu z dzieckiem, podczas gdy drugi stara się ograniczać te kontakty, nie sprzyja negocjacjom, wypracowywaniu porozumień rodzicielskich. Stąd jedynie zagwarantowanie szerokiej styczności drugiego rodzica z dzieckiem, gdy to możliwe również przy rozważeniu systemów opieki naprzemiennej, zmniejsza koncentrowanie się rodziców po rozwodzie na wyliczaniu czasu wizyt danego rodzica z dzieckiem z zegarkiem w ręku i zmniejsza liczbę sporów sądowych z tym związanych.

Ideałem jest, gdy sami rodzice uznają, że zgodne z dobrem dziecka jest to, by miało prawidłowe relacje z drugim rodzicem, wykazywali poszanowanie dla jego decyzji, kompetencji wychowawczych i opiekuńczych, nie krytykowali się wzajemnie, oferowali pomoc. Takie przypadki rzadko trafiają jednak przed oblicze sądu opiekuńczego. Przeważają sytuacje, w których po rozstaniu jeden rodzic odczuwa złość i pretensje do drugiego, czuje się urażony, obarcza go winą za jego problemy w relacji z dziećmi i za rozpad rodziny. W takich przypadkach trudno jest mu przyjąć, że dzieci mogłyby widzieć go w innym świetle. Swoją postawą faktycznie nie daje małoletnim przyzwolenia na miłość do drugiego rodzica i tym samym werbalnie lub niewerbalnie wpływa na ich nastawienie do niego, kształtując negatywny obraz, przenosząc nieprzepracowane emocje do byłego partnera na dzieci i włączając małoletnich w konflikt dorosłych. Gdy rodzic nie radzi sobie z własnymi uczuciami po rozstaniu, skłonny jest do utożsamiania potrzeb dziecka z jego własnymi potrzebami i tym samym kształtowania postaw i uczuć małoletnich w kierunku zgodnym z jego oczekiwaniami. Powoduje to przesunięcie odpowiedzialności za rodzaj relacji między drugim rodzicem a dzieckiem na samo dziecko, co powoduje konflikt lojalności i poczucie winy. Takie zjawiska są często podłożem postaw alienacyjnych.

Gdy spór rodzicielski przekształca się w spór sądowy, jest już dostatecznie nabrzmiały, by nadwyrężyć wcześniej zawarte porozumienia. Sam proces sądowy prowadzi zaś często do dalszej eskalacji konfliktu i nierzadko opierania się na metodzie faktów dokonanych. Nieugięta i naznaczona oporem postawa jednego z rodziców wzmaga poczucie bezradności drugiego, który mimo angażowania aparatu wymiaru sprawiedliwości, ale często również innych instytucji jak policji, mediatora i kuratora, nie jest w stanie kontynuować relacji z dzieckiem. Warto przy tym pamiętać, że rodzic, który dąży do styczności z dzieckiem, nie walczy jedynie z drugim rodzicem. Jego równie groźnymi przeciwnikami są czas i odległość.

Przedłużanie faktu izolacji rodzica od dziecka potęguje stan wyobcowania dziecka. Szczególnie w przypadku małych dzieci zniekształceniu ulegają procesy pamięciowe, a miejsce wspomnień pozytywnych, zajmują indukowane wspomnienia negatywne. Wzmaga to opór samych małoletnich przed kontaktem z drugim rodzicem. Matka lub ojciec, przy którym dziecko przebywa, często instrumentalnie wykorzystuje to jako argument procesowy, podnosząc, że styczność małoletniego z drugim rodzicem naraża go na stres i traumatyczne przeżycia. Jeżeli jednak takie zachowanie dziecka nastąpiło w wyniku alienacji rodzicielskiej, to skutek pomylony jest z przyczyną. Rodzic, przy którym dziecko przebywa, powinien przewidywać, że w konsekwencji odseparowania małoletniego od drugiego rodzica, utrudnia nawiązanie relacji i naraża na traumę.

Inną przeszkodą faktyczną do utrzymywania relacji z dzieckiem jest dystans. Mimo rozwoju technologicznego zarówno jeżeli chodzi o środki transportu, jak i o środki masowego przekazu, aspekt ten nie traci na znaczeniu. Nie można sprawować opieki ani wychować małoletnich wyłącznie na odległość, przez telefon lub na ekranie komputera. Stąd utrzymywanie bezpośrednich relacji rodzicielskich wymaga podróży. W przypadku znacznych odległości stała konieczność pokonywania wielokilometrowych odcinków systematycznie osłabia motywację rodzica do podtrzymywania styczności z dzieckiem. Jeżeli na to nałoży się przekonanie rodzica o piętrzeniu trudności w realizacji kontaktu, względnie brakło będzie postępów w pogłębianiu wzajemnych więzi, rodzic zrezygnuje. Do każdorazowego ustalenia przez sąd rodzinny pozostaje więc, w jakiej konfiguracji i przez kogo podróż ta miałaby się odbyć, jak również, co nie mniej ważne, kto powinien pokryć jej koszta. Zrozumiałym dążeniem, szczególnie w przypadku młodszych dzieci, jest unikanie tam, gdzie jest to możliwe, podroży uciążliwych, długotrwałych lub problematycznych, niejako przerzucając w tym zakresie na rodzica konieczność przyjazdu do dziecka. Akceptując powyższe co do zasady, w mojej ocenie postulować należy, by w takiej sytuacji przynajmniej w aspekcie kosztowym dążyć do zbilansowania wydatków między oboje rodziców lub rozważyć obciążenie nimi drugiego z rodziców. Szczególnie zapadła mi w pamięci sprawa, w której ojciec dokonał tzw. zatrzymania rodzicielskiego mimo prawomocnych orzeczeń powierzających matce władzę rodzicielską nad córką i nakazujących wydać jej dziecko. Bez powiadomienia i uzgodnienia z wnioskodawczynią, a tym bardziej zgody sądu, dwukrotnie zmienił miejsca zamieszkania dziecka. Wywiezienie córki na drugi koniec kraju spowodowało zerwanie relacji z matką i konieczność ich odnowienia w drodze skierowania na terapię rodzinną. Zobowiązanie do stawienia się na spotkania terapeutyczne stwarzało jednak ryzyko finansowej eksploatacji wnioskodawczyni, gdyby chciała ona wywiązać się z zobowiązania sądu. Kierując się rzymską paremią: Nikt nie może wzbogacać się z cudzej szkody. (Nemo debet lucrari ex alieno damno), w orzeczeniu pierwszoinstancyjnym udokumentowanymi kosztami dojazdu matki na terapię obciążono ojca. W mojej ocenie należy ubolewać, że w sytuacji ewidentnych przypadków wykorzystywania przez jednego z rodziców aspektu odległości jako instrumentu do osłabiania więzi z drugim rodzicem, sądy wstrzemięźliwie stosują tego rodzaju mechanizmy. Cały czas dominuje bowiem przekonanie, że koszty dojazdu ponosić powinien wyłącznie ten rodzic, który ubiega się o styczność z dzieckiem, gdyż leży ona w jego interesie. Przy takim ujęciu pokutuje błędna optyka, każąca postrzegać kontakty jako uprawnienie rodzica, podczas gdy równocześnie jest to właśnie emanacja prawa dziecka do wychowania przez oboje rodziców.

W przypadku znacznych dystansów między rodzicami wykluczyć należy niemal zupełnie możliwość sprawowania władzy rodzicielskiej w formie pieczy naprzemiennej. Problematyczność dojazdów czasem wyklucza per se nawet możność wyjazdów do miejsca zamieszkania rodzica, z którym dziecko stale nie przebywa, mimo że dążenie strony do uregulowania kontaktów w takim miejscu jest naturalne i zrozumiałe.

W innej rozpatrywanej sprawie na trzygodzinne spotkania z córką wyznaczone w sali zabaw ojciec przyjeżdżał regularnie co tydzień. Podróżował autostopem, koleją lub korzystał z gościnnego transportu zapewnionego przez osoby znajome. Z uwagi na konieczność przebycia sześciuset kilometrów, gdy wybierał podróż pociągiem, podróż z przesiadką trwała ponad sześć godzin nocą w jedną stronę. Ojciec przyjeżdżał z dużym zapasem czasu przed kontaktem, pracownicy sali zabaw otwierali mu szybciej drzwi do środka, by mógł ogrzać się i wypić rano kawę z automatu. Tak wielki nakład sił i środków w pielęgnowanie więzi z córką ojciec wkładał mimo niewydawania małoletniej na spotkania, nieodwoływania ich i narażania go na bezużyteczne kilkanaście godzin jazdy. Dla potrzeb uzasadnienia wyroku obliczono, że ojciec przebył na potrzeby nieodbytych kontaktów tyle kilometrów, że starczyłoby to na dwudziestokrotne pokonanie odległości z Warszawy do Moskwy. W takiej lub podobnych sytuacjach sąd rodzinny winien zawsze stawiać sobie pytania, na jak długo wystarczy motywacji rodzica do przyjeżdżania na spotkania, co można uczynić, by kontakty te jak najszybciej urealnić, jak najlepiej rozłożyć odciążenia związane z realizacją styczności. W innym wypadku w praktyce nastąpi zerwanie relacji, a w konsekwencji naruszone będą nie tylko uprawnienia rodzicielskie ojca, ale przede wszystkim prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców.

Niewątpliwie należy, jeśli to tylko możliwe, rezygnować z rozpatrywania relacji między samymi stronami i stronami a dziećmi na płaszczyźnie rywalizacji i analizy, kto wygra. Nie jest właściwe rozpatrywanie: czemu muszę gdzieś ustąpić. W postępowaniu przed sądem opiekuńczym naczelnym paradygmatem jest dobro małoletnich. Przy takim rozumieniu różne formy regulacji odpowiedzialności rodzicielskiej przy zapewnieniu szerokiego udziału obydwu rodziców w życiu dzieci, same w sobie nie są ani wygraną ani przegraną żadnej ze stron, ale pozwalają samym dzieciom, by kształtowały pozytywny obraz obojga rodziców oraz mogły z nimi na równych prawach pogłębiać więź.

Regulacje te pozwalają drugiemu rodzicowi być obecnym. Po prostu.

dr Alicja Ornowska (sędzia Sądu Rejonowego w Inowrocławiu III Wydział Rodzinny i Nieletnich)
dodano: 2018-10-11




KOMUNIKATY
OPINIE
OŚWIADCZENIA
UCHWAŁY
PUBLIKACJE
KONFERENCJE
GALERIA FOTO
KONKURSY
KONGRESY

©Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce Polityka prywatności Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, reklama, hosting, programowanie, edukacja, internet