"Dziecko i jego emocje". Konkursowa praca Agnieszki Jasińskiej
Zwycięska praca w Konkursie organizowanym dla sędziów rodzinnych pod hasłem "Dziecko i jego emocje". Autorem pracy jest Agnieszka Jasińska, Sędzia Sądu Rejonowego w Lesznie.
* * *
Emocje dziecka to temat, który towarzyszy mi - sędziemu rodzinnemu- od momentu otwarcia akt. Za każdą sprawą dotyczącą małoletniego kryją się emocje dziecka, które jest głównym bohaterem historii opisanej w piśmie inicjującym postępowanie, uzupełnianej pismem strony przeciwnej, wywiadem kuratorskim lub przeprowadzonym postępowaniem dowodowym. Moim obowiązkiem jako sędziego rodzinnego jest rozpoznanie tych emocji, przyjrzenie się im i znalezienie najlepszego rozwiązania, by z przykrych przemieniły się
w zgodne z potrzebami małoletniego. Niejednokrotnie droga do tego celu jest bardzo zawiła,
a cel nie zawsze uda się osiągnąć. Nie można się jednak poddawać. Pragnienie, by orzec zgodnie z dobrem dziecka, a zatem, by zapewnić mu emocjonalny dobrostan przyświeca całemu procesowi rozpoznania sprawy. Czym jest dobrostan emocjonalny? Dla mnie to uczucie ulgi, że stan zagrożenia ustał, że zmartwienie odeszło, że problem został rozwiązany. To stan, w którym bohater moich spraw jest "dzieckiem", czyli cieszy się beztroskim dzieciństwem, nawiązuje relacje z rówieśnikami, rozwija się, poznaje swoje dobre i złe strony, marzy i planuje, by te marzenia spełnić. To jest dziecko szczęśliwe, w przeciwieństwie do dziecka smutnego, zapłakanego, zagubionego, niewierzącego w siebie, zakompleksionego, przejmującego rolę dorosłych w opiece nad nimi. Z tymi ostatnimi spotykam się najczęściej w moich sprawach, coraz częściej osobiście, podczas wysłuchania małoletniego, które stosuję w praktyce orzeczniczej.
Wysłuchanie małoletniego zostało wprowadzone do kodeksu rodzinnego
i opiekuńczego ustawą z dnia 6.11.2008 r. o zmianie ustawy - Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. Nr 220, poz. 1431) jako realizacja obowiązku wysłuchania głosu dziecka w postępowaniu sądowym zawartego w aktach prawa międzynarodowego,
ale także realizacja polskiej ustawy zasadniczej.
1 Pomimo możliwości, jakie niosą za sobą przepisy art. 216
1 k.p.c. i art. 576§2 k.p.c., zauważam, że wysłuchanie małoletniego nadal stosowane jest stosunkowo rzadko. Przypuszczam, że jedni
sędziowie nie korzystają z tej możliwości, ponieważ nie wiedzą, jak rozmawiać z dzieckiem o jego emocjach, inni "nie robią tego, bo nie mają czasu" (tak słyszałam). Jest to argument o tyle zrozumiały, że wysłuchanie małoletniego w "Niebieskim Pokoju" (dla szczęśliwców) lub po prostu w zaciszu sędziowskiego gabinetu wymaga przygotowania. To z kolei pochłania czas, o który sędziowie rodzinni "walczą" każdego dnia, by sprostać nałożonym na nich obowiązkom, a przy tym
nie porzucić emocjonalnie własnych dzieci i rodziny. Do tej pory przyłapuję się na myśli o tym, ilu innym sprawom mogłabym nadać bieg w czasie, który przeznaczyłam na wysłuchanie małoletniego.
Przeszkodą dla sędziów rodzinnych w prowadzeniu wysłuchań małoletnich jest także pytanie, według jakich zasad powinni to robić. Kodeks rodzinny poza ogólnikowym stwierdzeniem, że wysłuchanie odbywa się poza salą posiedzeń sądowych i może odbyć się
w obecności psychologa, milczy na ten temat. Niektórzy sędziowie rodzinni posiłkują się w tej mierze przepisami procedury postępowania karnego, dotyczącymi przesłuchania małoletniego świadka pokrzywdzonego przestępstwem.
2 Nie uważam tej praktyki za poprawną, ponieważ wypacza ideę wysłuchania małoletniego jako rozmowy z dzieckiem, skupienia się na jego emocjach, a nie faktach, kluczowych dla postępowania karnego. Na początku pracy sędziego orzekałam jako sędzia karny, w związku z czym brałam udział także w przesłuchaniach małoletnich świadków w trybie przepisów kodeksu postępowania karnego. Jakże cierpiałam, przesłuchując małoletnich w "Niebieskim Pokoju", w którym nagłośnienie szwankowało
do tego stopnia, że każde pytanie do dziecka musiałam głośno powtarzać do sprzętu przypominającego krótkofalówkę, której część notorycznie wypadała mi z ucha. W ten sam sposób powtarzałam odpowiedzi dziecka na pytania, by mogła zanotować je siedząca
za weneckim lustrem pani sekretarz. Za tym lustrem siedział jeszcze informatyk, prokurator, obrońca podejrzanego. Rozmowie nierzadko przysłuchiwał się opiekun prawny małoletniego świadka, którego obecność niejednokrotnie nie pomagała. W opisanych warunkach nie było miejsca na spontaniczną rozmowę i tylko najbardziej zdeterminowani w wołaniu o pomoc małoletni dawali radę opowiedzieć o tym, co przeżyły, co przykrego ich spotkało ze strony dorosłych. Większość jednak była tak zestresowana powyższą sytuacją, że rezygnowała
z odpowiedzi na pytania na etapie poinformowania ich o celu naszego spotkania
i przypomnieniu o tym, że nie muszą odpowiadać na pytania sędziego. W takim przypadku towarzyszyło mi poczucie rezygnacji, wręcz beznadziei, gdyż z akt sądowych wyczytywałam smutną historię tej dziewczynki czy chłopca. Wiem jednak od znajomych sędziów rodzinnych, że ich warunki przesłuchania małoletnich były dużo bardziej korzystne i mam nadzieję,
że w tej mierze dojdziemy do perfekcji. Pokoje ze sprzętem zbierającym toczącą się rozmowę, bez potrzeby przedyktowywania do protokołu powinny stać się powszechną praktyką
przy takich wysłuchaniach. Przesłuchanie małoletniego świadka powinno mieć charakter bezpiecznej rozmowy, w której kwestie techniczne oraz udział dodatkowych osób powinny pozostać niezauważone, przynajmniej przez przesłuchiwanego.
Wydawałoby się, że sędziowie rodzinni, wysłuchujący małoletniego w trybie przepisów art. 216
1 i 576§2 k.p.c. mają ułatwione zadanie. Poza wspomnianymi wymogami,
by wysłuchanie odbywało się poza salą posiedzeń sądowych i tym, że może odbywać się
w obecności psychologa, mamy pełną swobodę w doborze środków porozmawiania
z małoletnim. Z pomocą przychodzą także coraz liczniejsze opracowania i szkolenia psychologiczne z tej problematyki. Wysłuchanie to nic więcej jak rozmowa z dzieckiem
lub młodym człowiekiem, która ma nam na celu przybliżyć, jak ono czuje się w sytuacji rodzinnej, w której się znalazło. To dziecko jest najważniejsze. Pomimo wspomnianej swobody w doborze środków wielu sędziów rezygnuje z wysłuchania w ogóle lub stosuje procedurę karną. Wysłuchanie małoletniego na potrzeby sprawy rodzinnej nie jest dowodem, w związku z czym można je odformalizować.
Kiedyś wpadłam na pomysł nagrywania rozmów, żeby mieć świadectwo
dla rodziców i ich pełnomocników, że byłam obiektywna podczas rozmowy. Przygotowałam telefon do nagrywania, gdy tknęło mnie, że powinnam uprzedzić moją 8-letnia rozmówczynię, że będę nagrywała naszą rozmowę. Wtedy ona poprosiła, bym tego nie robiła, ponieważ: "rodzice ją bez przerwy nagrywają". Mówiąc to była
smutna i zrezygnowana. Odpuściłam. Nasza rozmowa trwała blisko dwie godziny, podczas których małoletnia opowiedziała mi
o sytuacji między rodzicami. Przemawiała przez nią
złość na matkę, że rozstała się
z ukochanym tatusiem,
niechęć do nowego partnera mamy,
smutek, gdy słyszała w domu babci macierzystej, jak źle mówiono o ojej ojcu oraz stres towarzyszący przekazywaniu jej przez rodziców, kiedy krzyczeli na siebie, a niejednokrotnie wyrywali ją sobie z rąk do tego stopnia, że czuła
ból. Podczas wysłuchania małoletnia dała się poznać jako stosunkowo
odporna psychicznie na tę sytuację i
pewna siebie. Niestety uciekała w świat wirtualny,
w którym znajdowała spokój i ukojenie, o czym także świadczyła treść wysłuchania. Małoletnia nieustannie wracała do tematyki gier komputerowych, w które grała. Podczas wysłuchania dziewczynki odkryłam także jej talenty plastyczne (narysowała piękną postać z mangi).
Przede wszystkim jednak uzyskałam argumenty na to, by orzec w przedmiocie zabezpieczenia
w czasach, kiedy od wybuchu pandemii koronawirusa upłynęły zaledwie trzy tygodnie, a biegli zawiesili swoją działalność opiniodawczą w sprawach małoletnich na kilka długich miesięcy. Sytuacja dotycząca małoletniej była tak napięta, że wymagała natychmiastowej regulacji, a jej wysłuchanie było dla mnie jedynym sposobem, by zabezpieczyć jej sytuację przynajmniej
do czasu, gdy sądy wznowią rozprawy i instytucje pomocnicze zaczną działać na nowo. Przesłuchanie jej rodziców, dokonane w ramach kwalifikacji sprawy jako pilnej nie rozjaśniło mi sytuacji, gdyż przedstawiali zupełnie odmienny, ale nadal logiczny, punkt widzenia. Zdanie małoletniej o jej sytuacji i tego, z kim chce na co dzień przebywać wyrażone w sporządzonej po naszym spotkaniu notatce urzędowej zmobilizowało jej rodziców do podjęcia rozmów,
a nawet zmiany jednego z nich do tego stopnia, że ostatecznie dawał lepszą gwarancję opieki nad małoletnią niż ten, pod czyją pieczą znalazła się bezpośrednio po wysłuchaniu. Pomimo tego, że sprawa zakończyła się w sposób dla mnie nieoczekiwany, miałam poczucie,
że wysłuchanie małoletniej w tamtym czasie było najlepszym sposobem na uspokojenie konfliktu rodzicielskiego, w którym się znalazła.
Kolejna sprawa, w której wysłuchałam małoletniego niosła dla niego ból i cierpienie. Małoletni chłopak, w wieku 13 lat, bardzo dobry uczeń,
wrażliwy i empatyczny,
był pod opieką matki, która przestała być rodzicem do tego stopnia, że chłopiec nie miał miejsca do spania, ponieważ na jego łóżku stały worki z ciuchami, którymi handlowała jego matka, sprzedając je na portalach społecznościowych. Chłopiec, pomimo wspomnianego wieku, spał z nią w tym samym łóżku, prowadząc z goła odmienny cykl dnia niż jego pierwszoplanowy opiekun. Kiedy miał się wyspać, matka siedziała w Internecie na wspomnianych portalach, kiedy wstawał do szkoły, ona odsypiała "zarwaną nockę", by następnie, od godziny 17.00 ponownie usiąść przed ekranem komputera. Chłopiec w tym czasie szykował się sam do szkoły, robił sobie śniadanie, sam się uczył, przygotowywał do zajęć. Kiedy opowiadał matce
o kolejnej szóstce, ona nie słuchała, ale po przeczytaniu w dzienniku elektronicznym,
że zapomniał przyborów na technikę, zrobiła mu taką awanturę, że w obawie przed nią zamknął się w kuchni, której drzwi ona rozwaliła pięścią. Innym razem uciekł na podwórko i siedział tam tak długo aż się nie uspokoiła. Z czasem wiedział już, ile czasu jej to zajmuje. Dla mnie bohater, dla matki - nieudacznik. Ile
samotności, niepewności i strachu towarzyszyło temu chłopcu na co dzień. Podczas pobytu u ojca, z którym każdego roku spędzał dwa tygodnie wakacji, odważył się powiedzieć, że nie chce wracać do domu, do mamy. Coś w nim pękło
i opowiedział mu całą historię. Do tej pory chciał być lojalny wobec matki, skarżenie było wbrew kodeksowi etycznemu, który sam sobie stworzył. Potem tę historię powtórzył podczas wysłuchania. W aktach sądowych widziałam
biednego, zahukanego chłopca,
a do mojego pokoju wszedł oczytany, twórczy, zafascynowany Harrym Potterem, szóstkowy uczeń. Takie przypadki zawsze skłaniają do refleksji na temat siły charakteru człowieka. Przecież jako sędziowie rodzinni wiemy, że takie historie rodzicielskiego zaniedbania zwykle kończą się pogorszeniem w nauce, problemami w szkole, utratą poczucia własnej wartości
w takim stopniu, że jedynym sposobem jej obudowania dla małoletniego staje się problemowe towarzystwo lub otchłań nałogów. Tym razem, na szczęcie, było inaczej.
Wysłuchanie małoletniego pozwoliło mi także poznać emocje dwóch sióstr w sprawie o kontakty, wniesionej przez ojca. Podnosił, że matka konsekwentnie ogranicza jego kontakt
z córkami, który do tej pory był bardzo dobry, czego dowodem miały być dołączone do wniosku zdjęcia. Widziałam na nich zadowolone dziewczynki. Każde ze zdjęć było pamiątką z trzech różnych spotkań z córkami: nad jeziorem, w galerii handlowej i na lodach. Ojciec utrzymywał, że wszystkie przebiegły w radosnej atmosferze, podczas spotkania dziewczynki były szczęśliwe i stęsknione za kontaktem z ojcem. Jakże inny był opis tych spotkań przez same dzieci podczas wysłuchania. Już na początku naszego spotkania napotkałam przeszkody. Dziewczynom towarzyszył
strach. Kiedy się z nimi przywitałam, starsza zaczęła
płakać, ostentacyjnie mówiąc, że "nigdzie nie pójdzie". Jej mowa ciała pokazywała
spięcie i
opór. Młodsza zachowała się doroślej i przekonała siostrę, by poszły razem. Starsza, 12-letnia, usiadał w moim pokoju i nadal płakała. Mówiła o tym, że ma już dość opowiadania różnym osobom o tym, co się dzieje w ich życiu. Przed spotkaniem ze mną małoletnie brały udział
w kilku spotkaniach mediacyjnych, które wyczerpały je emocjonalnie. Ich zdaniem
nie przyniosły poprawy relacji pomiędzy nimi a tatą, czuły się zmuszane do kontaktu z nim. Kontakt ten przyniósł jedynie
zawód. Od złych emocji małoletnich aż kipiało w moim małym pokoju. Mówiły o rozczarowaniu związanym z każdym z opisanych i udokumentowanych fotografiami kontaktach z ojcem. Czas spędzony nad jeziorem skończył się jedną wielką awanturą, ponieważ tata podrywał partnerkę ich wuja, z którymi małoletnie były razem na wakacjach. Doszło nawet do bójki między mężczyznami, których świadkami były małoletnie. Opowiadały mi o
przerażeniu, jakiego doświadczyły w związku z tym aktem przemocy.
Płakały, krzyczały. Ojciec nie zrobił nic, by dać im ukojenie, wsiadł w samochód i pojechał do pobliskiego sklepu spożywczego, z którego przywiózł piwo. Nie porozmawiał z córkami następnego dnia, odwiózł je do domu. Nie opowiedział o tej sytuacji także ich matce, prze co nie znała przyczyny ich
przygnębienia. Wspomniane spotkanie w galerii handlowej polegało na tym, że ojciec zamiast skupić się na kontakcie z córkami, "przy okazji" pobytu w galerii załatwiał swoje prywatne sprawy: wymienił samochód, wypłacał pieniądze, prowadził rozmowy przez telefon. Nakrzyczał na jedną z córek, kiedy zgubiła bluzę podczas ciągłego przemieszczania się z miejsca na miejsce. Spotkanie na lodach odbyło się w celu świętowania urodzin jednej z dziewczynek. Poza zakupem smakołyków, ojciec nie zapewnił córkom żadnej innej rozrywki, przez co wróciły ze spotkania rozczarowane. Podczas wysłuchania dziewczynki z czasem otwierały się i coraz śmielej mówiły o swoich emocjach związanych z sytuacją rodzinną, w jakiej się znalazły. Mówiły o
braku zrozumienia ich potrzeb przez ojca, jego niedostępności na spotkaniach, przedkładania spotkań z nową partnerką nad kontakty z nimi,
o braku pomocy z jego strony, gdy ich matka leżała w szpitalu po operacji.
Rozczarowanie, żal, niechęć do kolejnych spotkań. Takie były emocje tych cudownych, dojrzałych i pięknych dziewczyn, jakże odmienne od tych, o których pisał ich ojciec we wniosku, inicjującym sprawę o kontakty. Zastanawiałam się, czy ojciec kiedykolwiek otworzy się na te emocje i podejmie próbę zrozumienia potrzeb swoich córek, w tym potrzeby szacunku dla ich matki, którego także oczekiwały, a którym ojciec przestał darzyć najbliższą im osobę już dawno. Ta sprawa była kolejną, z której przebijało przedmiotowe traktowanie dzieci przez dorosłych, tj. pomijanie ich emocji w konflikcie, jaki powstał pomiędzy rodzicami.
Domaganie się kontaktu tylko dlatego, że jest prawem, bez otwarcia się na emocje
i potrzeby dzieci w tej trudnej dla nich sytuacji świadczy o egoizmie osób dorosłych, którego można wyzbyć się tylko w pracy nad sobą, pracy terapeutycznej. Z tego powodu często nakładam na rodziców obowiązek poddania się terapii, coraz częściej kieruję rodziców
na terapię, a nie same dzieci. Przekonanie psychologów o tym, że to nie dziecko ma problem, tylko problem tkwi w środowisku, w którym się chowa, w tym środowisku rodzinnym, jest mi bardzo bliskie. Poprawę relacji w rodzinie powinno zaczynać się od przyjrzenia się własnym zachowaniom i emocjom, a dopiero "naprawiać dziecko", które nie spełnia naszych oczekiwań.
Na szczęście wysłuchania małoletnich wiążą się także z pozytywnymi emocjami. Tak było w sprawie o zgodę na wyjazd dziecka zagranicę. Ojciec biologiczny wyraził wprawdzie zgodę na rozprawie, ale mimo to chciałam wiedzieć, jak w tej sytuacji czuje się chłopiec. Przecież to ogromna zmiana w jego życiu, począwszy od kraju, języka, szkoły, kontaktów
z rówieśnikami, a skończywszy na tęsknocie za babcią, która opiekował się nim
w Polsce, kiedy mama podjęła decyzję o wyjeździe do Holandii w celach zarobkowych. Ten dziewięciolatek przyszedł z mamą na rozprawę, ponieważ chciał zobaczyć, jak wygląda sąd. Emocją, która mu towarzyszyła była zatem
ciekawość, a nie strach, rozczarowanie, czy smutek, z którymi spotykałam się do tej pory. Wysłuchałam go w trakcie rozprawy, przerywając ją,
by zdjąć strój urzędowy i zaprowadzić poza salę posiedzeń sądowych. Chłopiec bardzo chciał jechać z mamą. Mówił o tęsknocie, jaka mu towarzyszyła każdego dnia rozłąki. Opowiedziałam mu o wszystkich nowościach, które go czekają w kraju destynacji. Mówił, że ma tego świadomość, ale chciał jechać i doświadczyć ich. "Chcę być z mamą", powtarzał to jak mantrę. Zapytałam go także o emocje, które towarzyszyły mu w związku ze spotkaniem w sądzie
z ojcem biologicznym, którego nie widział kilka lat. Powiedział, że tata podszedł do niego, przywitał się i go uściskał. Chłopiec przyjął to spotkanie pozytywnie. Poinformowałam go także o tym, że tata zgodził się na jego wyjazd za granice. Poraz pierwszy czułam sympatię
do mężczyzny, który do tej pory nie sprawdził się w roli ojca, ale w odpowiedniej chwili stanął na wysokości zadania. Nie robił problemów w zgodzie na wyjazd. Uważał, że synowi będzie z matką lepiej. Był otwarty na jego potrzeby. Wypowiadał się przy tym świadomie,
a nie pomrukiwał pod nosem, ze spuszczoną głową. Przez czas tej rozprawy był dla mnie ojcem tego chłopca. Po ogłoszeniu postanowienia widziałam zadowolenie w oczach małoletniego, otwartość i gotowość na nową przygodę jego życia. Życzyłabym sobie więcej takich pozytywnych emocji na twarzach moich małoletnich. Tak o nich mówię "moi małoletni, nieletni". Zawsze są na pierwszym miejscu.
Podobnych wysłuchań przeprowadziłam znacznie więcej, ale objętość tej pracy
nie pozwala na przytoczenie ich wszystkich. Każde wysłuchanie to inna sytuacja, ponieważ jego atmosferę tworzą małoletni, z których każdy jest niepowtarzalny. Emocje często są podobne:
strach, zażenowanie, smutek, rozpacz, rozczarowanie, poczucie niezrozumienia, samotność, rezygnacja, rzadziej niestety to radość i nadzieja. Praca sędziego rodzinnego to praca na emocjach, z którego to powodu jest tak trudna. Każde akta sądowe przedstawiają historię małego człowieka i jego rodziny. Każdej historii towarzyszą emocje, które staram się wyczytywać z tekstu pisma procesowego. Najczęściej wyraża ono emocje rodzica, a czasami nawet nie, ponieważ sporządza je profesjonalny pełnomocnik, zdystansowany emocjonalnie
do sprawy. Dlatego tak ważnym jest w pracy sędziego rodzinnego rozpoznanie emocji tych, których te sprawy dotyczą- DZIECI i uwrażliwienie dorosłych na te emocje. Za emocjami kryją się potrzeby: bezpieczeństwa, spokoju, przewidywalności, szczęścia, zabawy, rozmowy, zwierzania się i umiejętności dochowania sekretów. Uważam, że rolą sędziego rodzinnego jest mówienie głośno rodzicom o potrzebach ich dzieci i o tym, że czasy: "Dzieci i ryby głosu
nie mają" dawno się skończyły. Głos wyraża emocje, więc trzeba dzieci słuchać. Z tego powodu sięgam po instytucję wysłuchania małoletniego i marzę, by coraz więcej sędziów z niej korzystało. Marzę także o większym wsparciu psychologicznym dla sędziów rodzinnych
w postaci dostępu do psychologa, z którym można by omówić najtrudniejsze przypadki, poszukać razem optymalnych dla naszych podopiecznych rozwiązań, a wreszcie okiełznać stres związany z codzienną pracą sędziego rodzinnego. Tylko sędzia uporządkowany z własnymi emocjami może być otwarty na emocje swoich podopiecznych i szukać dla nich najlepszych rozwiązań.
Przypisy:
- art. 72 ust. 3 Konstytucji RP oraz art. 3 europejskiej konwencja o wykonywaniu praw dzieci, sporządzonej
w Strasburgu 25.1.1996 r. (Dz.U. z 2000 r. Nr 107, poz. 1128) i art. 12 ust. 2 Konwencji o prawach dziecka.
- art. 185a-185c Kodeksu postępowania karnego oraz przepisy § 7-8 rozp. MS z 18.12.2013 r. w sprawie sposobu przygotowania przesłuchania przeprowadzanego w trybie określonym w art. 185a-185c Kodeksu postępowania karnego (Dz.U. z 2013 r. poz. 1642).
Agnieszka Jasińska
dodano: 2022-09-25